Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dzieci piją do nieprzytomności. Szczególnie w okresie wakacji

Redakcja MM
Redakcja MM
Redakcja MM
Rozmowa z dr. hab. Andrzejem Brodkiewiczem prof. PUM , lekarzem kierującym Oddziałem Leczenia Ostrych Zatruć szpitala „Zdroje”

Anna Folkman
[email protected]**

– W czasie wakacji personel oddziału ma więcej pracy niż zazwyczaj? **– Nasz oddział jest praktycznie jedynym w naszym województwie, w którym przyjmuje się wszystkie ciężko zatrute dzieci. Cały rok mamy na oddziale pacjentów z zatruciami, ale przyznaję, że okres wakacyjny jest pod tym względem intensywniejszy.

– Jakie przypadki są najczęstsze? – Najwięcej jest młodych osób nadużywających alkoholu i są to wartości rzędu 1.5 do 3 promila w surowicy krwi oraz w moczu. Tak wysokie stężenia alkoholu sprawiają, że niektórzy pacjenci trafiają do nas nieprzytomni, bez możliwości nawiązania z nimi logicznego kontaktu. Przywożeni są o różnych porach. Najczęściej wieczorem z tak zwanych imprez, ale zdarzają się również przypadki nastoletnich pacjentów, którzy np. kupują sobie po piwie i wypijają je gdzieś na łące przy temperaturze 30 stopni Celsjusza. Dla nastolatki ważącej poniżej 40 kg już jedno-dwa piwa wypite w takich warunkach, mogą prowadzić do istotnych zaburzeń świadomości. Dochodzi wtedy często do różnych urazów ciała, np. złamań kończyn czy zranień głowy w następstwie upadków. Szczególnie niebezpieczny jest brak koordynacji ruchowej i równowagi w pobliżu wody, np. jeziora, morza. Rekordzista naszego oddziału miał 3,6 promila alkoholu w surowicy. W chwili przyjęcia szesnastolatek był głęboko nieprzytomny. Karetkę wezwali jego kompani z imprezy. Założył się, że wypije pół litra wódki na raz. Błyskawicznie stracił przytomność. Dochodził do siebie dwa dni. Mógł tego zakładu nie przeżyć. Często zdarzają się też zatrucia różnymi lekami. Zazwyczaj to nastoletnie dziewczynki sięgają po różnego typu tabletki, popijając je np. alkoholem. W takich sytuacjach walka toczy się zazwyczaj nie tylko o ich zdrowie, ale i życie. Po takim zdarzeniu pacjent rutynowo trafia do oddziału psychiatrii. Jest też bardzo duża grupa dzieci, która odurza się środkami psychoaktywnymi kupują np. popularny lek na kaszel, który można dostać w aptece bez recepty. Niestety, dzieci te sięgają również po amfetaminę, kokainę czy też marihuanę.

– Jakich najmłodszych dzieci dotyczą te sytuacje? – Jeżeli mówimy o zatruciach świadomych, to dzieci które z reguły ukończyły 12-13 rok życia. Często też takich, które są w trakcie terapii pod kontrolą poradni psychologicznych, dzieci które nie radzą sobie z jakimiś problemami w rodzinie, szkole czy z sympatią itp. Najczęściej są to przypadki tzw. trudnej młodzieży – ta grupa bezwzględnie dominuje. Oczywiście pacjenci z „dobrych domów” też się zdarzają, jednak w tych sytuacjach, jest to zazwyczaj jednorazowy wyskok.

– O marihuanie coraz częściej na forum mówi się, że nie jest szkodliwa, a pojawiają się pacjenci nią zatruci. – Jest szkodliwa. Już wypalenie jednego skręta może prowadzić do utrudnionego kontaktu z pacjentem, wystąpienia zaburzeń równowagi czy też bardzo złego samopoczucia. Demoniczne dopalacze nie stanowią tak dużego problemu, jak właśnie marihuana. Zresztą każda ilość jakichkolwiek przyjętych środków psychoaktywnych może prowadzić do niepożądanych zdarzeń w naszym organizmie. Nie mogę jednoznacznie określić, jak duże one są po jednorazowym zażyciu, ale po kilku miesiącach czy latach regularnego przyjmowania dewastacja organizmu jest wyraźna, o czym może świadczyć np. znaczne obniżenie zdolności intelektualnych pacjenta. Marihuana, czy ostatnio modna amfetamina, zawsze funkcjonowały w środowiskach młodzieży, ale obserwując liczbę hospitalizowanych z tego powodu pacjentów w naszym oddziale – dochodzę do wniosku, że dostęp do tych narkotyków musi być dzisiaj naprawdę nieograniczony. Nie ma tygodnia, w którym byśmy nie hospitalizowali pacjentów po zażyciu tych środków.

– Ratujecie pacjenta i co dalej? – Celem jest ratowanie zdrowia i życia dziecka. Po pobycie w naszym oddziale, każdy pacjent kierowany jest do oddziału psychiatrycznego ZOZ „Zdroje”, gdzie jest podejmowana decyzja o dalszym leczeniu – ambulatoryjnym bądź zamkniętym. W przypadku narkotyków włącza się policja. Pacjent nigdy nie wraca do domu tak, jak gdyby nic się nie stało.

– Jak rozpoznaje się, co jest przyczyną zatrucia? – Najłatwiej jak pacjent przyzna się do zażycia konkretnej substancji. Wtedy bardzo szybko jesteśmy w stanie to zweryfikować. Niestety dzieci przywożone są często nieprzytomne. Bez opiekunów w takich przypadkach zebranie wywiadu jest niemożliwe. Naszym zadaniem jest błyskawiczne ustalenie czym pacjent jest zatruty oraz jak najszybsze wyprowadzenie go (wykorzystując wszystkie dostępne metody np. dializoterapię) z tej niebezpiecznej dla niego sytuacji.

– Są jakieś środki, z których niebezpieczeństwa młodzi nie zdają sobie sprawy?
– Chciałabym przestrzec przed przyjmowaniem dużych ilości aspiryny lub paracetamolu. To fantastyczne leki, jeżeli są używane prawidłowo. W nadmiarze stanowią śmiertelne zagrożenie. Po leki te sięgają najczęściej nastoletnie dziewczynki. Wydaje im się, że to taki prosty lek, który sprawi, że na jakieś kilka godzin trafią do szpitala a następnie we współczuciu i zmartwieniu otoczenia wrócą do domu. Nie zdają sobie sprawy że np. paracetamol w dużej dawce może prowadzić do ciężkiego uszkodzenia wątroby, a w konsekwencji do śmierci. Jedynym ratunkiem jest wtedy jej przeszczep.

– Jak zachowują się pacjenci po przywiezieniu? – Nasi pacjenci należą do „trudnych”. Zachowania są bardzo różne: od dużego wyciszenia, przepraszania wszystkich dookoła za to, co się wydarzyło, poprzez utratę świadomości do dramatycznego pobudzenia. W tym ostatnim przypadku bardzo często musimy wzywać policję, która pomaga nam zapiąć agresywnego pacjenta w pasy. Chciałbym tutaj serdecznie podziękować wszystkim szczecińskim policjantom, którzy reagują zawsze błyskawicznie i bardzo profesjonalnie. To potrafią być bardzo groźne sytuacje. Nastolatek, który jest częstym gościem siłowni, trenuje sporty walki, waży ok. 90 kg, w okresie pobudzenia wywołanego środkami psychoaktywnymi jest bardzo groźny dla siebie i otoczenia – potrafi być wyzwaniem nawet dla świetnie wyszkolonego i sprawnego fizycznie policjanta! Zdarzyło się kiedyś, że taki chłopak w furii podniósł stojącą na sali szpitalnej szafkę i rzucił nią w okno. Dobrze pamiętam tę sytuację. Patrol policji przyjechał błyskawicznie, po ok. 2-3 min. od wezwania. Na miejscu, mniej więcej 30 sekund zajęło policjantom obezwładnienie nastolatka. Po kolejnych 3 minutach był już zapięty w pasy i spokojnie przespał do rana. Rano wszystkich przepraszał za swoje zachowanie. W jego organizmie wykryliśmy amfetaminę. Sala toksykologiczna, która jest salą wzmożonego nadzoru, jest odizolowana, elektronicznie monitorowana i ma dodatkowo założone specjalne szyby oraz kraty w oknach.

– Zdarzają się ucieczki? – Bardzo rzadko. Pacjent agresywny i niebezpieczny zapinany jest w pasy bezpieczeństwa. By to zrobić, trzeba przejść szczegółową procedurę. Kiedy nastolatek nie stwarza już zagrożenia, pasy są zdejmowane. Oczywiście to nie jest oddział zamknięty. Jeśli ktoś zechce po kryjomu opuścić szpital, zrobi to. Natychmiast o takim fakcie informujemy policję. W ciągu ostatnich trzech lat przypominam sobie tylko dwa takie przypadki. Oba dotyczyły osób z grupy tzw. „trudnej młodzieży”. Dzieci te same wróciły do domu.

– Dużo mówiliśmy o nastolatkach. Jakie zatrucia zdarzają się u najmłodszych dzieci? – Korzystając z okazji chciałbym zaapelować do rodziców aby chowali wszystkie substancje chemiczne, w tym również leki, przed maluchami. Nie powinny znajdować się w zasięgu ich rąk. Połkniecie już kilkunastu 500 mg tabletek paracetamolu może prowadzić do nieodwracalnych uszkodzeń narządów wewnętrznych u małego dziecka. Bardzo groźne mogą być środki chemiczne, nawet w bardzo małych dawkach. Głośno mówiło się o przypadku, w którym dziewczynka poszła z tatą do garażu i wypiła łyk rozpuszczalnika. Tylko to, że ojciec szybko przybiegł z nią do szpitala przy ul. Unii Lubelskiej oraz błyskawiczna i fachowa pomoc medyczna sprawiło, że dziewczynka przeżyła. Na izbie przyjęć przestała już oddychać. Spędziła wiele dni na oddziale intensywnej terapii a następnie była jeszcze dializowana w naszym oddziale. Dziś dziewczynka żyje i ma się dobrze. To był oczywiście nieszczęśliwy wypadek, ale pokazuje jak bardzo trzeba pilnować dzieci. Oczywiście zdarzają się także zabawne sytuacje. Bywa, że telefonują do nas roztrzęsieni rodzice, których dziecko wypiło mały kieliszek wódki wzięty ze stołu. Malec może mieć oczywiście objawy upojenia alkoholowego i wtedy należy uważać, np. aby się nie uderzył. W większości przypadków taka sytuacja nie wymaga jednak hospitalizacji.

– Można jakoś pomóc dziecku, które na naszych oczach wypiło jakąś substancję, połknęło tabletki? – Sposób postępowania zawsze zależy od stopnia toksyczności danego środka, jego ilości, czasu jaki upłynął od spożycia oraz oczywiście stanu ogólnego dziecka. Najlepiej szybko zorientować się jaka to substancja i zatelefonować na pogotowie. Tam poinstruują co zrobić. Czasem trzeba podać coś do picia (np. woda, mleko), czasem prowokować wymioty. Do szpitala trzeba zawsze wziąć ze sobą opakowanie po substancji, którą dziecko się zatruło lub samą substancję, nawet jeżeli jest przechowywana w nieoznakowanym pojemniku. Jeżeli są to tabletki, to zabieramy ze sobą cale opakowanie. Wszystkie informacje które ułatwią zidentyfikowanie substancji którą dziecko się zatruło pozwalają na optymalizację terapii a co za tym idzie zwiększają szansę na przeżycie czy pełne wyzdrowienie pacjenta.


emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Polski smog najbardziej szkodzi kobietom!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto