MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Dziadek Mróz do wynajęcia, natychmiast!

Robert Duchowski
Robert Duchowski
Chociaż nie mają zaprzęgu ani reniferów, to obficie zaopatrzeni w prezenty szczecińscy Mikołaje co roku ruszają w miasto. I nie mogą nadążyć z zamówieniami.

Remigiusz Kamiński jest św. Mikołajem od 5 lat. Zaczęło się od współpracy z „Bratniakiem”.

- Brałem udział w różnych imprezach i promocjach, później przyszedł czas na wizyty domowe – mówi. – Początki były ciężkie. Jeszcze wtedy nie wiedziałem, jakie niespodzianki na mnie czekają. Bardzo się denerwowałem przed każdą wizytą.

Rodzice nie wierzą w Mikołaja
Nie zawsze było różowo. Rodziny najchętniej zapraszały Mikołaja w wigilię, więc w ciągu kilku godzin musiał oblecieć mieszkania w najdalszych zakątkach miasta. Choć bez zaprzęgu i reniferów, za to komunikacja miejską, czy taksówką, musiał zdążyć na czas.

- Szczególnie zapamiętałem kilka wizyt – wspomina Remigiusz. – Kiedyś wręczałem prezenty pewnemu maluchowi, którego poprosiłem o wyrecytowanie wierszyka. Rodzice bardzo się oburzyli. W rewanżu zaczęli odpytywać mnie z twórczości Norwida!

Ale jak każdy prawdziwy Mikołaj i z tej sytuacji udało się Remigiuszowi wyjść z twarzą. Chociaż miłośników Norwida już drugi raz nie odwiedził. - Rzadko zdarzają się podobne historie. Najczęściej jestem przyjmowany bardzo ciepło i przez tę chwilę, kiedy trwa moja wizyta staję się członkiem rodziny, którą odwiedzam.

Kilka stówek w jeden wieczór

Remigiusz przyznaje, że dla studenta, taka praca to również zarobek. W ciągu wieczoru można być bogatszym nawet o kilkaset złotych.

- Jednak gdybym nie lubił tej pracy, to nawet zarobki nie byłyby w stanie mnie zmobilizować - mówi. – Szkoda tylko, że teraz wizerunek Mikołaja jest skomercjalizowany do tego stopnia, że coraz częściej nie kojarzy się z miłym starszym
panem, czy świętami, a z reklamą telewizji kablowej, słodyczy itd.

Choć pracuje często kosztem własnych świąt, nie żałuje. Emocje, które towarzyszą każdej wizycie w domach szczecinian wynagradzają mu długi dzień pracy.

- Często bywa, że starsze osoby, gdy zobaczą Mikołaja, cieszą się bardziej niż dzieci – mówi Remigiusz. – Czasami pojawiają się łzy. Podejrzewam, że dzięki mnie przypominają sobie swoje dzieciństwo.

„Święty” przez przypadek

Mariusz Zając również przypadkiem stał się „świętym”. Chociaż w branży rozrywkowej pracuje od wielu lat, Mikołajem jest od trzech.

- Moja praca polega na kontakcie z ludźmi i bardzo dobrze się w tym odnajduję – mówi. – Więc, gdy założyłem płaszcz św. Mikołaja wiedziałem, że to jest to.

Św. Mikołaj zawsze wie o co pytać dzieci, ma również w zanadrzu przygotowane zadania, a w nagrodę prezenty.

- To bardzo sympatyczne, gdy nawet starsze osoby zwracają się do mnie per „św. Mikołaju” – mówi. – Zdarza się, że bardzo małe dzieci na początku wpadają w lekką panikę, ale po przełamaniu pierwszych lodów i z nimi można spokojnie porozmawiać.
Z nim nie można się nudzić.

- Zadaję zagadki, kalambury, rozmawiam nie tylko z dziećmi, ale również rodzicami – mówi. – W tej pracy najważniejsza jest pozytywna energia, w końcu przynosimy nie tylko prezenty, ale również świąteczną atmosferę.

Pan Mariusz, chociaż często pracuje kosztem świąt i spotkań z rodziną, bardzo lubi to, co robi i nie wyobraża sobie świąt bez stroju św. Mikołaja.


od 7 lat
Wideo

Zakaz krzyży w warszawskim urzędzie. Trzaskowski wydał rozporządzenie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto