Mimo to państwo Łączkowie nie zamierzają zmienić pracy.
– Lubimy ją. Maglowanie to całe nasze życie –mówią właściciele magla z Szafera 38.
Andrzej Łączka do pracy przychodzi o godzinie szóstej rano. Sprząta w warsztacie, włącza sprzęt. Maszyna nagrzewa się 40 minut. Potem przychodzi żona i zaczynają prasowanie. Na stojąco.
– Po pięciu godzinach nogi odpadają – opowiadają.
Maglują pościel, obrusy i ścierki. Pan Andrzej sam jeździ po pakunki do maglowania i odwozi je. Przy Kutrzeby 8 założył punkt obsługi klientów. Wszystko po to, by klienci byli zadowoleni. –
Dawniej ludzie musieli tydzień czekać na nasze usługi. Dziś my zabiegamy o klientów. Dziennie przychodzi do nas 4-5 osób –mówi Maria Łączka.
Tylko to się zmieniło. Bo ludzie wciąż w maglu zwierzają się z problemów. Kiedyś narzekali na puste sklepy, teraz na brak pieniędzy.
Przez osiemnaście lat trafił im się tylko jeden trudny klient.
– Przychodziła kobieta, której wiecznie coś się nie podobało – opowiada pan Andrzej. – Nazwaliśmy ją księżniczką na ziarnku grochu.
Do magla Łączków przychodzą zwłaszcza starsi i majętni. Ci drudzy nie mają czasu na prasowanie. Łączkowie współpracują też z restauracjami i prywatnym gabinetem chirurgicznym.
– Z naszych usług często korzystają Niemcy – dodają. 18 lat temu mieli maszyny olejowe. Po roku zamienili je na elektryczną.
– Nie chcieliśmy ryzykować, bo parę razy doszło do wypadku. Maszyny na olej wybuchały. Przy ulicy Niedziałkowskiego zginęły dwie osoby – przypomina sobie Andrzej Łączka.
Tylko nieco ponad 47% Polaków chce skrócenia tygodnia pracy
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?