Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dom bliski sercu

rduchowski
rduchowski
Rodzinny Madras w Indiach opuściła pod koniec lat 70. Dziś mieszka na Pogodnie i prowadzi restaurację w centrum miasta. -Nie jestem Polką, ale z pewnością jestem szczecinianką – tak określa swoją tożsamość

Szczecin nazywa swoim domem, najbliższym jej sercu. Na dłużej opuściła go tylko raz. Przez stan wojenny nie mogła wrócić z urlopu spędzanego z mężem i synkiem w Indiach. Dopiero po 4 latach zapakowali na statek 15 żelaznych kufrów, wypełnionych ubraniami i jedzeniem.Wyruszyli w trwająca 2 miesiące drogę powrotną do pogrążonego w kryzysie kraju.

Tak było w latach 80. Znacznie wcześniej, kiedy wyjeżdżała do Polski, rodzina i przyjaciele ostrzegali, że jedzie za Żelazną Kurtynę, a tam wszystko będzie inne.

– To brzmiało groźnie, ale nie do końca wiedziałam, co oznacza. Kiedy człowiek jest młody i niedoświadczony nie obawia się niczego.Na dodatek byłam zakochana i nic więcej się dla mnie nie liczyło – przyznaje.

Kilka miesięcy przed wyjazdem poślubiła Polaka, szczecinianina Andrzeja Łuszczewskiego. Jego rodzina mieszkała w Indiach, ze względu na pracę ojca. Kiedy się poznali, Anita miała już zaaranżowane małżeństwo przez rodziców. Nie było mowy o zerwaniu zaręczyn.

– Płakałam, nie uległam namowom ani groźbom, za upór dostałam lanie – mówi o ostatnich chwilach przed wyjazdem. – Ojciec bardzo mnie kochał, więc w końcu wyszło na moje.

Ślub odbył się w Indiach, według tradycyjnego obrządku. Wkrótce po tym jako młoda mężatka była w drodze do Polski.Otoczona przez kochająca rodzinę, dzielnie, choć nie bez trudności, oswajała się z socjalistyczną rzeczywistością. Nie poddała się nawet wówczas, gdy nie znając języka polskiego, ponownie musiała rozpocząć studia.Jej dyplom z marketingu uznano za amerykańską propagandę. Języka nauczyła się ze słuchu, mimo to posługuje się nim znakomicie.

Zanim 11 lat temu otworzyła indyjską restaurację, uczyła języka angielskiego,projektowała i szyła stroje do filmów.W czasach, gdy w spożywczym był tylko ocet, otworzyła pierwsze w mieście solarium, które działa do dziś.

– Robię to, co potrafię najlepiej i co sprawia mi ogromną przyjemność. Dzielę się moją rodzimą
kulturą, podaję Indie na talerzu. To także moje „dziękuję” dla Szczecina – podkreśla.

Sukces w życiu osiągnęła dzięki pracowitości, ale nie tylko ta cecha charakteru o tym przesądziła. Dopisywało jej szczęście. Jak sama mówi „dziwnym trafem zawsze znajdowała się w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie”. Mając zaledwie 15 lat, wygrała jeden z najważniejszych konkursów piękności organizowanych w Indiach.

–Koleżanka rodziców namawiała ich, aby pozwolili mi wystartować.Zgodzili się dosłownie na chwilę przed konkursem. Nie byłam do niego przygotowywana, nie miałam szytych na tę okazję kreacji, a jednak wygrałam.Zaczęłam pracować jako modelka, zarabiając więcej niż mój tata – z uśmiechem wspomina epizod z młodości.

Jako niezwykle ciepła i otwarta osoba, otoczona jest gronem przyjaciół. Marzy o wybudowaniu domu medytacji otwartego dla wszystkich.
– Coraz mniej interesują mnie osiągnięcia zdobywane w pośpiechu, ciągła gonitwa za pieniędzmi.Więcej czasu poświęcam pracy nad sobą.Wiem, że inni też tego potrzebują, a moim
marzeniem jest im w tym pomóc – dodaje.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto