Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Dodzwonić się pod numery alarmowe to prawie jak wygrać w totka"

Redakcja
Baś
21 stycznia w centrum Szczecina miała miejsce nieciekawa sytuacja.

Początkowo w wydarzeniu udział brała moja siostra i ja, później włączyło się kilku młodych chłopaków.

Konkurs "Żywe Miasto". Zostań dziennikarzem obywatelskim MM. Opublikuj artykuł, zgarnij honorarium!

Około godziny 18.30 wracałyśmy od babci i na pl. Żołnierza zobaczyłyśmy biegającego luzem dużego psa. Postanowiłyśmy zareagować, bo psiak biegał chaotycznie między samochodami i mógł zostać potrącony.

Pierwsze, co zrobiłyśmy, to próbowałyśmy dodzwonić się do straży miejskiej... z miernym skutkiem.

Dodzwoniłyśmy się za to na policję. Powiedzieli, że już mieli takie zgłoszenie. Stałyśmy ze swoimi dziećmi i tym psem pod Galerią Kaskada, czekając na pomoc służb miejskich. Widząc jadący pojazd straży miejskiej wzdłuż al. Niepodległości próbowałam ich zatrzymać. Niestety, nie udało się, bo nawet nie zauważyli, że biegnę w ich stronę. Podobnie było z policją.

Minęło już jakieś 40 min, dzieci marzły, my bezskutecznie próbowałyśmy dodzwonić się pod 997, 112 i do straży miejskiej. Zmuszone sytuacją postanowiłyśmy zastosować skuteczniejszą metodę. Wchodząc do galerii przytrzymałyśmy otwarte drzwi, aby dzieci mogły wejść. A pies skorzystał z okazji i też tam wszedł.

Nagle wielkie poruszenie, bo pies biega po sklepie. Natychmiast zjawiła się ochrona. W końcu jakieś efekty naszej walki o ratunek dla psa. Kilku chłopaków postanowiło włączyć się do akcji.

Siostra dodzwoniła się w końcu do straży miejskiej, otrzymała numer telefonu do schroniska dla bezdomnych zwierząt. Zadzwoniła tam i usłyszała, że nie zajmują się łapaniem psów, które wolno biegają i że jakby się udało go złapać, to go zabiorą.

Na szczęście ochroniarze z galerii oraz inne osoby zaczęły dzwonić do straży miejskiej i schroniska. Po ponad godzinie, w końcu pojawił się samochód interwencyjny i dwóch hycli złapało psa do klatki.

Zastanawia mnie fakt, dlaczego tak trudno otrzymać pomoc? Dodzwonić się pod numery alarmowe to prawie jak wygrać w totka. Jak już ktoś odbierze, to każdy umywa ręce.

Nie wiem czy czekają, aż pies znajdzie drogę do domu jak zgłodnieje? Czy raczej czekają, aż zostanie potrącony i "kłopot" z głowy.

Pies należy do osoby, która nadużywa alkoholu od wielu, wielu lat. Nie jest w stanie go dopilnować.

Niejednokrotnie zostawiała go przywiązanego pod sklepem, bo zapominała o nim albo uciekał jej i biegał po mieście.

Nasza prośba do hycli była taka, aby pies trafił do adopcji, ponieważ ta kobieta jest nieodpowiedzialna. Jeden z nich odpowiedział, że sporządzi odpowiednią notatkę, a co najciekawsze, że KOJARZY JUŻ tego psa!!! Co jest dowodem, na to, że pies nie może do niej wrócić.

Obserwowałam strony TOZ i schroniska w Szczecinie. Nie było o nim słowa. No i kilka dni temu dowiedziałam się, że pies został oddany tej kobiecie. Gdzie tu logika? Po co walczyłyśmy o lepszy los tego psiaka? Dlaczego służby, które powinny dbać o zwierzęta, sami oddają je w złe ręce? Czym się kierowali podejmując tę decyzję? Żenada!



Moje Miasto Szczecin www.mmszczecin.pl on Facebook

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto