Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Deborah Brown całe życie przekracza granice

Małgorzata Klimczak / Współpraca Anna Giniewska
Deborah Brown jest jedną z najbardziej uznanych wokalistek jazzowych wszechczasów. Światowa krytyka wymienia ją jednym tchem obok Elli Fitzgerald, Sarah Vaughan czy Betty Carter. We wrześniu zaśpiewa w Szczecinie

Jej dorobek to ponad 20 nagranych płyt, m.in. dla legendarnej wytwórni Blue Note. Śpiewała z towarzyszeniem takich muzyków jak: Clark Terry, Ed Thigpen, Kenny Washington, Sidle Hampton czy Dizzy Gillespie. Uwielbia podróże i „przekraczanie granic”, zarówno w muzyce jak i w życiu. Nieprzerwanie od kilku dziesięcioleci koncertuje po całym świecie. Pod koniec lat osiemdziesiątych przyjechała do Polski na Międzynarodowe Spotkania Wokalistów Jazzowych w Zamościu. Tam poznała Zbigniewa Namysłowskiego, z którym później nagrała płytę i wystąpiła m.in. na festiwalu Jazz Jamboree. We wrześniu usłyszymy ją w Radiu Szczecin wraz z zespołem Jazz Union Sylwestra Ostrowskiego. Dodatkowo poprowadzi warsztat wokalny i da recital na inauguracji Centrum Współpracy Międzynarodowej Europejskiego Funduszu Rozwoju Wsi Polskiej w Grodnie k. Wisełki.

- Pani pierwsza wizyta w naszym kraju przypadła jeszcze za czasów komunizmu. W 1988 roku zaproszono Panią do udziału w pracach jury konkursu w ramach XV Międzynarodowych Spotkań Wokalistów Jazzowych w Zamościu. Pamięta Pani kto wygrał?

- Tak, oczywiście. Był to Marek Bałata, świetny artysta, wciąż bardzo aktywny. Zaprzyjaźniliśmy się wówczas i do dziś utrzymujemy ze sobą kontakt.

- Poznała Pani wówczas Zbigniewa Namysłowskiego. Nagraliście wspólną płytę „Double Trouble!”. To wydarzenie było bardzo szeroko komentowane w polskim środowisku muzycznym, a płyta do dziś jest rarytasem. Redaktor muzyczny Radiowej Trójki Jan Borkowski, podekscytowany tamtymi wydarzeniami tak je komentował: Spotkali się we wrześniu 1988 raku w Zamościu i po dwóch próbach zapadła decyzja – nagrywamy płytę ! Reszta potoczyła się bardzo szybko. 10 stycznia 1989 roku wieczorem Deborah Brown wysiadła z samolotu PLL LOT na warszawskim Okęciu. Następnego dnia byli już razem w studiu na Myśliwieckiej.

- Tamta wizyta w Polsce i nagranie ze Zbyszkiem były niezwykłe. Widziałam Polskę zanim upadła żelazna kurtyna. Poznałam ciepłą i pogodną naturę Polaków, którzy potrafili przezwyciężyć smutek tamtych dni i zachować pogodę ducha. Pamiętam, jak nagrywaliśmy w studiu, w którym było bardzo dużo instrumentów. Chyba z 10 kontrabasów, kilka fortepianów, ale żadnego nie dało się wystarczająco nastroić, żeby móc na nim grać. Ostatecznie użyliśmy keyboardu, który miał chłodne brzmienie, jednak Zbyszek był zdeterminowany. Nagraliśmy dobrą płytę. Pamiętam również festiwal „Jazz Jamboree”. Zaskoczyło mnie, jak wiele ikon amerykańskiego jazzu było w programie festiwalu: „Jazz Messengers” Arta Blakey’a. Byli Kenney Drew, Sun Ra Orchestra, Eddie Harris, Jimmy Smith i wielu innych. Z większością z nich polecieliśmy jeszcze do Gruzji, zagrać w Tbilisi. Czas spędzony wówczas w Polsce wspominam bardzo dobrze. Poznałam ciekawych ludzi i przeżyłam zaskakujące sytuacje, które pamiętam do dziś. Cieszę się, że mogę znowu przyjechać do Polski.

- Jaka była droga Debory Brown?

- Urodziłam się i wychowałam w Kansas City, podobnie jak Charlie Parker, Jay McShann i Bobby Watson, gdzie było – i wciąż jest – więcej jazzu więcej niż w jakimkolwiek innym miejscu na świecie. Nawet obecnie istnieje tam ponad trzydzieści klubów. To właśnie w Kansas City nauczyłam się śpiewać od okiem wielu znakomitych muzyków. Karierę rozpoczęłam w 1971 r. od debiutu w Hotelu Hilton. Przez wszystkie te lata grałam i nagrywałam z wieloma wspaniałymi muzykami. Prowadziłam własny kwartet Jazz 4 Jazz, w którego skład weszli: pianista Horace Parlan, kontrabasista Red Mitchell i perkusista Ed Thigpen. Informacje o naszym zespole stosunkowo szybko rozniosły się poza granice USA, co uszczęśliwiło mnie bardzo. Dzięki temu wiedziałam, że muszę śpiewać. Pierwszym kierunkiem naszych tras koncertowych była Azja. Pamiętam, że znajomy pojechał do Japonii i załatwił mi kontrakt. Odbyłam kilka tras po Azji. Koncertowaliśmy przez około pół roku. Nie tylko w Japonii, ale również w Dżakarcie, Indonezji i w tamtych rejonach. Po tych doświadczeniach rozwinęła się u mnie chęć podróżowania. W pewnym momencie udałam się do Europy, aby odwiedzić znajomego muzyka. Wzięłam udział w programie PBS Special zatytułowanym „Kobiety w jazzie”, którego gospodarzem był Carmen McRae. Wówczas odkryli mnie muzycy spoza Stanów. Szybko też usłyszałam: mamy pracę dla Ciebie w Europie, więc przeniosłam się na kontynent w 1985 roku i zostałam tam dziesięć lat. Początkowo zamieszkaliśmy z mężem w Brukseli, a później kupiliśmy dom w małej miejscowości w Holandii i to była baza do podróżowania po całym kontynencie i jeszcze dalej. Po 1995 roku, wraz z moim mężem i wieloletnim menedżerem Michaelem Hansenem wróciliśmy do rodzinnego Kansas City, gdzie obecnie pracuję w American Jazz Museum.

- Dlaczego rzadko można Panią usłyszeć w Nowym Jorku albo Philadelphii?

- Nie jestem zbyt aktywna w Ameryce. Ostatnio organizowałam festiwal „Cape May Jazz” w Nashville, a w Chicago pracowałam nad Jazz Showcase. Ale powodem, dla którego zbyt często nie koncertuję w Ameryce jest to, że wciąż jestem zbyt skupiona na koncertach w świecie, a to zabiera mi dużo czasu. W zeszłym roku odbyłam 10 tras koncertowych poza Stanami Zjednoczonymi.

- Co najbardziej kocha Pani w muzyce, śpiewie jazzowym?

- Lubię przekraczać granice. Uwielbiam Betty Carter razem z Anitą O’Day, Ellą Fitzgerald i Sarah Vaughan – wszystkie klasyczne piosenkarki jazzu. Ale uczyć się od nich to całkiem inna sprawa. Jest coś wyjątkowego, jeśli chodzi o Betty. Weźmy pod uwagę różnicę, jaka jest pomiędzy np. Barbarą Streisand i Betty Carter. Streisand sprawdza, co jest na liście przebojów i włącza to do repertuaru swoich interpretacji. Jest piękną piosenkarką, uwielbiam ją, ale Betty Carter rozumie gdzie jest muzyka. Może się tym dowolnie bawić, improwizować. Barbara po prostu wyśpiewuje historię. Rod Stewart, Chaka Kahn śpiewają o historii i główną formą wyrazu są dla nich słowa, interpretacja tekstu, a nie muzyka sama w sobie, aby tę historię opowiedzieć. Betty „wchodzi” do samej muzyki. Dlatego też czasem brzmi nieco śmiesznie. Może, np. wziąć jakąś frazę i włożyć ją w inne miejsce, co nadaje piosence całkowicie nowego znaczenia.

- Miałaby Pani jakieś rady dla początkujących wokalistów?

- Przede wszystkim próbujcie nauczyć się dyscypliny, gdyż sporo osób potrafi śpiewać, ale żeby być profesjonalnym piosenkarzem potrzeba włożyć dużo systematycznej pracy. I trzeba rozumieć swój głos. Ja osobiście usiłuję uczyć swoich studentów techniki śpiewania. Moją najmocniejszą stroną jest chyba technika wokalna. Bardzo cenię sobie swój głos, bo w pewnym momencie byłam bliska jego utraty. Wzięłam wtedy lekcję u Georga Peckhama, fantastycznego nauczyciela. On przewrócił całą moją karierę wokalną przy użyciu swojej metody i tym dzielę się również z moimi studentami. Peckham zmienił całe moje wokalne podejście, gdzie mogłam zacząć śpiewać we wszystkich rejestrach i to był klucz do mojego rozwoju. To jest tak, jak każdy trębacz musi nauczyć się, jak najlepiej używać swoich warg, ust, ustnika, płuc, aby móc swobodnie rozwijać grę.

- Cieszy się Pani, że po tylu latach ponownie zagra w Polsce, no i pozna Szczecin?

- Jestem bardzo podekscytowana. To będzie moja pierwsza wizyta w waszym mieście, o którym już słyszałam. Chcę przede wszystkim zobaczyć, jak przez te wszystkie lata zmieniła się Polska. Do Szczecina przyjeżdżam dzięki rekomendacji holenderskiego kontrabasisty Jorisa Teepe, który ostatnio nawiązał stałą współpracę z Sylwkiem Ostrowskim. Joris jest moim bliskim przyjacielem. Gramy wspólnie od wielu lat. Pracuję również jako „visiting profesor” w konserwatorium Groeningen w Holandii, gdzie Joris pełni funkcję dyrektora. Wiele mi opowiadał o Szczecinie. Mówił, że przyjeżdża do was grać wielu jazzmanów z całego świata. Podkreślał, że lubi przyjeżdżać do Szczecina, bo współpracuje tu i poznaje ciekawych ludzi. Po wielu latach mojego podróżowania po różnych miejscach na świecie wiem, że do znajomych i przyjaciół wraca się najchętniej, nawet jak dzielą nas setki kilometrów. Relacje pomiędzy nami wpływają na muzykę, którą gramy, dlatego już nie mogę się doczekać przyjazdu do Szczecina i nawiązania nowych znajomości. Zapraszam na koncert.


Deborah Brown wystąpi 18 września o godz. 20 w studiu Polskiego Radiu Szczecin. 15 i 16 września, również w Szczecinie poprowadzi warsztaty dla wokalistów jazzowych

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto