Proces w sprawie głośnego pożaru przy ul. Pomorskiej w Szczecinie
Proces toczy się przed Sądem Rejonowym Szczecin - Prawobrzeże i Zachód.
- Zarzuty kwalifikowane są głównie z art. 163 par. 1, czyli spowodowanie pożaru zagrażającego mieniu w wielkich rozmiarów. Czyny zagrożone są karą do 10 lat pozbawienia wolności - mówi sędzia Michał Tomala z Sądu Okręgowego w Szczecinie.
Ogromny pożar przy Pomorskiej w Szczecinie
Przypomnimy, że pożar wybuchł po południu 20 września 2018 roku. Po przyjeździe ratowników na miejsce okazało się, że ogień objął składowisko tworzyw sztucznych.
Na miejsce dojeżdżały kolejne jednostki Państwowej Straży Pożarnej i OSP, a także portowej służby ratowniczej. Wsparcia udzieliły jednostki z 7 powiatów, w tym najdalej z Myśliborza.
O tym, jakiej skali był to pożar, niech świadczy duże zużycie wody. Nie wystarczyła woda z hydrantów. Strażacy musieli używać cystern i na bieżąco dowozić wodę.
ZOBACZ TEŻ:
Było niebezpiecznie
W czasie akcji doszło do serii wybuchów zbiorników z propanem - butanem. To zagrażało bezpieczeństwu ratowników. W pewnym momencie musieli się wycofać. Żeby powstrzymać żywioł bronili pobliskiej hali magazynowej i stacji paliw.
Który to był pożar? Firma jedno, strażacy drugie.
- Zdarzenie było pierwszym pożarem w historii TOM Elektrorecykling sp. z o.o. oraz w prowadzonym przez spółkę zakładzie przetwarzania - zapewniał wówczas Piotr Lendzion, pełnomocnik firmy TOM Elektrorecykling sp. z o.o.
Strażacy przypomnieli jednak, że ogień na składowisku pojawił się już wcześniej. W ciągu pięciu lat było to 6 akcji, w tym największa, wiosną 2014 roku.
- Jest na to dowód w postaci naszych dokumentów. Wystarczy też zajrzeć do internetu, gdzie są również zamieszczone informacje - mówił we wrześniu 2018 roku młodszy brygadier Piotr Tuzimek, wówczas zastępca Naczelnika Wydziału Kontrolno-Rozpoznawczego Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Szczecinie. Strażacy potwierdzili, że w wyniku pożaru do atmosfery trafiło tysiące ton toksycznych substancji.
- To na pewno nie jest zdrowe. Ze względu na warunki atmosferyczne, toksyczne gazy były obecne nie tylko na części Prawobrzeża, ale również w Śródmieściu, na Niebuszewie - mówił Piotr Tuzimek.
Spółka TOM zaprzeczyła, że doszło do celowego podpalenia.
- Zaistniałej sytuacji nie należy utożsamiać z nagłaśnianymi medialnie w ostatnim czasie pożarami składowisk odpadów, bowiem w przypadku naszej spółki spaleniu nie uległy problematyczne, wymagające kosztownej utylizacji odpady, lecz surowce, mające istotną wartość handlową. Straciliśmy również maszyny i urządzenia służące ich dalszemu pozyskiwaniu - informuje Piotr Lendzion.
Bądź na bieżąco i obserwuj:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?