- Jedna z chemioterapii doprowadziła ją do paraliżu układu nerwowego, że nie mogła poruszać oczami, a tylko wodzić wzrokiem – opowiada Waldemar Boczar. – Ledwo weszła schodami na piętro w przychodni, a jeszcze trudniej było jej schodzić.Każdy krok to ogromny ból. Po zabiegach bioterapeutycznych bóle ustąpiły w sposób naturalny i chora może funkcjonować; jeść i chodzić bezboleśnie.
Poczuła się odważniejsza i silniejsza, laska okazała się już zbędna do podpierania się. Po schodach mogła nawet zbiegać. Rozwój raka został zatrzymany dzięki bioenergoterapii w wykonaniu słynnego szczecińskiego uzdrowiciela zwanego człowiekiem-magnesem.
Także pod opieką Zachodniopomorskiego Centrum Onkologicznego znajduje się 56-letni Marian Ś., u którego stwierdzono raka wątroby. Przeszedł liczne operacje usunięcia uszkodzonych organów wskutek przerzutów nowotworu złośliwego.
Po ostatnim zabiegu chirurgicznym Marian zapytał wprost lekarza: ile jeszcze mam życia? Usłyszał przerażającą odpowiedź: jeden, najwyżej dwa miesiące. Radzę zatem wszystkie sprawy majątkowe w tym czasie uporządkować. Mając taką tragiczną diagnozę Marian szukał pomocy u uzdrowicieli i znalazł ją u Boczara.
– Gdy znalazł się rok temu w moim gabinecie był przerażająco wychudzony, nie mógł nic jeść, miał wyciętą trzustkę, śledzionę i fragment jelita grubego – wspomina bioenergoterapeuta – Cierpiał z powodu ogromnych bólów. Miał przerzuty nowotworowe na inne organy.
Po cierpliwych biozabiegach Marian zaczął zdrowieć. Mógł jeść, wrócił do normalnej wagi ciała. Markery nowotworowe unormowały się. Był to dowód, że rak przestawił dalej trawić jego ciało; śmiertelna choroba została zatrzymana.
Dotychczasowe życie Waldemara Boczara radykalnie odmieniło się, gdy latem 2004 roku natura obdarzyła go darem przyciągania rozmaitych przedmiotów oraz możliwościami uzdrawiania.
Pewnego razu w czasie picia kawy mimowolnie wypadła mu z rąk metalowa łyżeczka i znalazła się na jego piersiach. Boczar z trudem ją oderwał. Był zszokowany. Zaczął do swej klatki piersiowej przykładać coraz to cięższe przedmioty, począwszy od sztućców, poprzez żelazko, a nawet pięciokilogramowy młot.
To wszystko „trzymało się” jego ciała, a on stał się naturalnym magnesem. Potem spróbował „przyklejać” przedmioty niemetalowe np. kryształowe popielnice, tekturowe pudełka z makaronem. To wszystko nie odpadało.
Zdjęcie: Życie Waldemara Boczara radykalnie odmieniło się, gdy latem 2004 roku natura obdarzyła go darem przyciągania przedmiotów.
Grupę krwi u człowieka można zmienić, to przełom!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?