Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

„Ciocia Ju” „Dakota” Li-2 nad Szczecinem

Marek Jaszczyński
Marek Jaszczyński
Na kartach książki znajdą się mało znane epizody z dziejów lotnictwa na Pomorzu Zachodnim. Poznamy tu kraksy lotnicze oraz początki lotniska w Dąbiu, w Polsce. Książkę piszą pasjonaci lotnictwa ze Szczecina.

18 czerwca 1910 roku panowała burzowa pogoda. Liczne rzecze szczecinian zgromadziły się na lotnisku w Krzekowie (Kreckow). Pilot nazwiskiem Robl, bez licencji pilota, miał demonstrować loty na dwupłatowcu Farman. Publiczność zaczęła okazywać zniecierpliwienie.  Pilot uległ wtedy emocjom i wsiadł do samolotu. Mechanik odradzał lot w takich warunkach, jednak Robl wystartował. Samolot zachowywał się niespokojnie i chwiał się na wszystkie strony. Nagle przeszedł w lot nurkowy i pilot z niego wypadł. Szczątki samolotu spadły na pilota, który poniósł śmierć na miejscu.

Widokówka ku czci pilota Robla, pilota, który zginął w wypadku lotniczym w 1910 roku podczas pokazowego lotu na lotnisku w Krzekowie.

- Był to pierwszy śmiertelny wypadek lotniczy w Szczecinie, a przy okazji pierwszy śmiertelny wypadek lotniczy w ówczesnych Niemczech – mówi Wiesław Jaszczyński, współautor powstającej książki o lotnictwie na Pomorzu Zachodnim. – To jedna z ciekawostek, która znajdzie się na stronach naszej pracy. Piszemy książkę wspólnie Czesławem Staniewiczem i Jerzym Wikło. Na każdej ze stron zamierzamy umieścić około 2 – 3 zdjęć. Udało nam się zebrać bogate archiwum zdjęciowe, wiele spośród nich po raz pierwszy będzie można obejrzeć w opracowaniu. Dotychczas znajdowały się w prywatnych zbiorach.

„Tante Ju” rozbija się w puszczy

Kolejna kraksa lotnicza, która znalazła się w pracy wydarzyła się w styczniu 1935 roku. Był to pasażerski Junkers Ju-52 (popularnie nazywany Tante Ju – ciocia Ju – przyp. red.).
„Samolot linii „Deruluft” na trasie Moskwa-Berlin, który miał z powodu złej pogody  w Berlinie lądować w Szczecinie, zderzył się 31.01 krótko przed godz. 19:00 w gęstej mgle ze wzgórzami Puszczy Bukowej. W wypadku zginęło 3 członków załogi i 8 pasażerów. Samolot wystartował planowo o godz. 16-tej z Gdańska. Z powodu bardzo złej pogody, kapitan zamierzał wylądować w Szczecinie. O godz. 18:17 kapitan meldował, że samolot znajduje się na wysokości 400 m, 18 minut później meldował wysokość 220 m, bardzo złe warunki atmosferyczne i oblodzenie anteny. Ostatni meldunek miał miejsce o godz. 18:53 a samolot znajdował się na wysokości 150 m. Wypadek zdarzy się krótko przed godz. 19:00, na wzgórzu (wysokość 130 m). Był to pierwszy ciężki wypadek, który zdarzył się w ciągu 13 lat istnienia linii lotniczej „Deruluft”.

- Ślad po tej katastrofie można odnaleźć do dziś to pamiątkowy głaz upamiętniający śmierć j jednego z pasażerów Albrechta Rudelsdorffa z Berlina, który znajduje się w Puszczy Bukowej – mówi pan Wiesław.

Wysmakowane artystycznie zdjęcia

Zdjęć nie brakuje także z początków polskiej obecności w Szczecinie. Po zakończeniu działań wojennych rozpoczęły się prace nad przywróceniem lotniska w Dąbiu do stanu używalności, przyczynił się do tego Oddział Lotnictwa Cywilnego w Szczecinie podległy Ministerstwu Komunikacji. W roku 1946 lotnisko Szczecin Dąbie stało się oficjalnie lotniskiem włączonym do krajowej sieci lotnisk komunikacyjnych.
Pierwszą linią pasażerską było połączenie Szczecina z Warszawą z międzylądowaniem w Poznaniu. Samolotami obsługującymi tą linię były początkowo samoloty C- 47A zwane „Dakotą” przystosowane do przewozu 21 pasażerów, a od roku 1948 linię obsługiwały radzieckie samoloty komunikacyjne Li-2 w adaptacji Lisunowa, budowane na licencji amerykańskiej.

- Z przełomu lat czterdziestych i pięćdziesiątych pochodzą przepiękne zdjęcia są wręcz wysmakowane artystycznie – mówi Wiesław Jaszczyński. – Widać Li-2 na płycie lotniska i jego odbicie w kałuży czy też na chwilę przed startem, gdy nad lotnisko nadciąga burza.

Latające rodziny i litewscy lotnicy

Autorzy wykonali mrówczą prace, dotarli do świadków zdarzeń. W opracowaniu znajdą się rozdziały poświęcone dziejom 2 pułku lotnictwa myśliwskiego „Kraków”, „latającym rodzinom”, czyli rodzinom, w których tradycje lotnicze przekazuje się z pokolenia na pokolenie, wreszcie o lotnictwie gospodarczym i sanitarnym.
- Na kartach znajdzie się także ostatni lot litewskich lotników Stasysa Girenasa i Stepasa Dariusa, którzy 15 lipca 1933 roku podjęli próbę przelotu bez lądowania z Nowego Jorku do Kowna na Litwie, na dystansie 7186 kilometrów – opowiada pan Wiesław. – Litwini rozbili się w lasach koło wsi Pszczelnik. Poruszymy także temat nalotów na Szczecin podczas drugiej wojny światowej. Swój rozdział ma także  lotniskowiec „Graf Zeppelin”, który znajdował się w Szczecinie.

Fot. Marek Jaszczyński, archiwum prywatne

- Zdecydowana większość książki jest gotowa, skończymy ją w przyszłym roku – mówi Wiesław Jaszczyński, współautor książki o lotnictwie na Pomorzu Zachodnim. – Naszym marzeniem jest wydanie tej pozycji. Szukamy potencjalnego wydawcy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Bydgoska policja pokazała filmy z wypadków z tramwajami i autobusami

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto