Jadąc Szosą Stargardzką musimy uważać nie tylko na dziury w jezdni, ale również na przechodzących pieszych. Zdarza się, że maszerują po jezdni. Nie można mieć do nich o to pretensji i zarzucać im braku nieuwagi. Są skazani na taką drogę, ponieważ w pewnym momencie chodnik zwyczajnie się kończy. A przecież trzeba iść dalej.
Problem zgłosił nasz Czytelnik, Marek Ciesielczyk.
– Podczas remontu ulicy Szosa Stargardzka rozebrano blisko sto metrów chodnika – pisze pan Marek. – Wychodzi na to, że nikogo ten problem jednak nie interesuje. To jest dojście do ogródków działkowych i stacji paliw. Chodnik powstał przy budowie właśnie stacji, więc chyba był w projekcie.
Sprawdziliśmy zgłoszenie i rzeczywiście w pewnym momencie droga dla pieszych się urywa. By przedostać się dalej trzeba wybierać: pobocze lub ulica. Po deszczu odpada pierwsze rozwiązanie, bo piaszczysta droga zamienia się w bagno. Wtedy też kierowcy, którzy w tym miejscu nie zawsze ściągają nogę z gazu stwarzają zagrożenie i łatwo może dojść do potrącenia.
Zapytaliśmy w Zarządzie Dróg i Transportu Miejskiego, dlaczego po rozebraniu chodnika nie położono go ponownie.
– Konieczne było jego zdemontowanie podczas przebudowy odcinka ulicy przy wjeździe do miasta – poinformowała nas Marta Kwiecień-Zwierzyńska. – Brakuje go obecnie około 50-60 metrów. Kolidował z aktualnym projektem przebudowy ulicy.
Pozostaje nam więc czekać na kolejne etapy przebudowy i zachować szczególną ostrożność.
Zmień swoje drogowe miasto | |
Czekamy na Wasze interwencje!
|
Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?