Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Chemik Police - Pogoń Szczecin 1:3 (0:2)

Robert Duchowski
Robert Duchowski
W spotkaniu derbowym lepsza okazała się Pogoń, która po serii niepowodzeń wreszcie odniosła zwycięstwo. Bohaterem Spotkania był Mikołaj Lebedyński, który strzelił dwie bramki.

Chemik Police - Pogoń Szczecin 1:3 (0:2)
0-1 Lebedyński (31' min.)
0-2 Ropiejko (34' min.)
1-2 Stefaniak (88' min.)
1-3 Lebedyński (89' min.)

Widzów: 2500

Chemik Police: Wiśniewski, Kargol, Janicki, Bieniek, Brzeziński, Stefaniak, Krzyżanowski, Jarymowicz, Szałek, Cołek, Sajewicz

Pogoń Szczecin: Wójcik, Skrzypek, Dymek, Kołc, Petasz, Chi-fon, Sobczyński, Szczyrba, Parzy, Lebedyński, Ropiejko

Podopieczni trenera Mandrysza nie spisywali się ostatnio najlepiej. Drużyna miała bardzo słabe wyniki i powoli zaczynało mówić się o kryzysie. Portowcy mieli dużo szczęścia, bo udało im się zachować drugie miejsce w tabeli premiowane bezpośrednim awansem. Rywale także zaliczyli spadek formy i nie potrafili wykorzystać potknięć Dumy Pomorza.

Ten mecz był również ważny dla Chemika, który walczy o utrzymanie się w lidze, jednak w sobotę Pogoń była dla nich zbyt silnym rywalem. Od początku meczu nasi piłkarze zdecydowanie przeważali i dążyli do strzelenia bramki.

W pierwszych minutach gra nie funkcjonowała jeszcze dobrze, ale z upływem czasu akcje stawały się coraz groźniejsze. Kilka bardzo dobrych okazji miał Piotr Petasz, który kolejny raz udowodnił, że bardzo dobrze potrafi strzelać z dystansu i z rzutów wolnych. Bramkarz gospodarzy świetnie spisywał się przy jego uderzeniach.

Portowcy wyszli na prowadzenie w 31 minucie. Świetnym prostopadłym podaniem popisał się Tomasz Parzy, do piłki dopadł Mikołaj Lebedyński. Napastnik Pogoni minął jednego z obrońców i z zimną krwią posłał piłkę w długi róg bramki.

Trzy minuty później bramkę zdobył Maciej Ropiejko, który świetnie uderzył głową po dośrodkowaniu Ferdinanda Chifona. Szczecinianie dalej grali bardzo dobrze i stwarzali sobie kolejne okazje jednak nie potrafili ich wykorzystać i do przerwy wynik nie zmienił się.

- Od początku meczu widać było przewagę moich zawodników – mówił na pomeczowej konferencji Piotr Mandrysz. – W pierwszej części meczu dążyliśmy do tego, żeby strzelić bramkę. Udało nam się zdobyć dwie i schodziliśmy do szatni ze sporą zaliczką, która na pewno wpłynęła na nasze poczynania w drugiej części meczu.

Po zmianie stron Portowcy dominowali jeszcze bardziej. Chemik tylko przyglądał się grze naszego zespołu. Gospodarze rzadko opuszczali swoją połowę i tempo gry w drugiej części meczu zdecydowanie spadło.

Kolejne dobre sytuacje mieli Ropiejko i Lebedyński, jednak młodych napastników często ponosiła fantazja i zamiast odgrywać do lepiej ustawionych partnerów decydowali się na dryblingi, które kończyły się stratą piłki.

Kibice ożywili się pod koniec meczu, kiedy to w 88 minucie bramkę kontaktową zdobył Krzysztof Stefaniak, który wykorzystał błąd naszej obrony. Kibice gospodarzy wierzyli jeszcze, że uda się odmienić losy tego meczu, jednak trybuny szybko uciszył Mikołaj Lebedyński, który zdobył swoją drugą bramkę i ustalił wynik meczu. W tej sytuacji obrońca Chemika, Rafał Janicki zderzył się z własnym bramkarzem, piłkę przejął Lebedyński i skierował ją do pustej bramki.

- Zwycięstwo dla mojego zespołu było jak najbardziej zasłużone. Z przebiegu gry byliśmy stroną zdecydowanie lepszą – mówił Piotr Mandrysz. – Jedyne, czego mogę żałować to bramka stracona w głupi sposób. Nie powinniśmy tracić bramek w ten sposób, ale niestety wiosną jest to naszą domeną.


emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

"Szpila" i "Tiger" znowu spełniają marzenia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto