Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Boogie Brain? Obiecujemy dobrą zabawę. Słowo!

Redakcja MM
Redakcja MM
Maciek Gorzelak, koordynator ds. programowych
Maciek Gorzelak, koordynator ds. programowych Adam Słomski
Rozmowa z Maćkiem Gorzelakiem, jednym z organizatorów muzycznego festiwalu Boogie Brain, którego 4. edycja startuje w Szczecinie 21 lipca.

– Robisz festiwal już cztery lata. Czego po takim czasie brakuje ci w nim najbardziej?
– Zawsze pojawiają się jakieś niedostatki, w podsumowaniach wychodzi, że można było coś zrobić lepiej albo inaczej. Przez trzy poprzednie lata odbywał się nieustający progres związany z Boogie Brain. Festiwal z roku na rok stawał się coraz bardziej popularny, przybywało zwolenników, pojawiali się kolejni interesujący artyści, oddziaływanie BB zaczęło sięgać poza granice miasta, czy regionu, no i przyszedł sukces w postaci drugiego miejsca w Europie w kategorii najlepszy mały europejski festiwal.

– Według jakiego klucza dobieracie wykonawców. Kto może zagrać na Boogie Brain?
– Muzyczna oferta Boogie Brain zmienia się tak, jak zmienia się cały festiwal. W ubiegłym roku mieliśmy dwie sceny z przedstawicielami Berlina i Londynu. Wszyscy, którzy odwiedzili festiwal, mogli posłuchać dźwięków, które aktualnie powstają w obu tych miastach, stanowią o ich muzycznym obliczu. Festiwalowicze z większym entuzjazmem przyjęli scenę londyńską. Była lepsza zabawa, lepszy kontakt artystów z publicznością, muzyka była przyjmowana wręcz na kolanach. Okazało się, że Szczecinowi muzycznie bliżej do Londynu niż do Berlina. Dzięki takim doświadczeniom łatwiej pójść po rozum do głowy i przy kolejnych edycjach kierować się konkretnymi spostrzeżeniami. Dlatego teraz częściej patrzyliśmy w kierunku muzyki z Wielkiej Brytanii, a także całego świata. Gwiazda tegorocznej edycji Boogie Brain – Buraka Som Sistema, to ekipa z Portugalii i Angoli. Tworzą niezwykle energetyczną, nowoczesną muzyczną miksturę, która została doceniona przez MTV muzyczną nagrodą przyznawaną przez tę stację.

– Jarocin ma festiwal rockowy, w Mrągowie gra się country. Jak zachęcisz ludzi, którzy nie znają muzyki z Boogie Brain, do przyjścia na festiwal.
– Idealnym wyznacznikiem klimatu Boogie Brain jest wymyślona przez angielskich dziennikarzy etykieta urban music, czyli chodzi o dźwięki, które rodzą się w wielkich, miejskich aglomeracjach, nie są przyporządkowane jednemu gatunkowi, wciąż się zmieniają, ewoluują, czerpią z wielu źródeł, zarówno tradycji muzyki, jak i jej najnowszych dokonań. Wbrew łatce, którą starano się nam przypiąć, nie jesteśmy festiwalem didżejskim, na którym grają tylko faceci zmieniający płyty w gramofonach. Zapraszamy także sporo zespołów grających na żywo, live acty.

– Ale na Boogie Brain prędzej możemy posłuchać didżejów niż fajne rockowe zespoły.
– Wcale nie. Muzyka z płyt to zaledwie część oferty Boogie Brain. W ubiegłym roku mieliśmy przecież na festiwalu Tour Bus Red Bulla z rockową sceną. Było tez sporo jazzu. I to nie byle jakiego. Jest u nas miejsce i na dobrego, niezależnego rocka i na muzykę graną z płyt. Poznali się na tym nie tylko wielbiciele dobrej muzyki ze Szczecina. Zamówienia na bilety mamy z Anglii, Niemiec, Portugalii, w tym roku także z Australii i Hiszpanii – jak na imprezy w Szczecinie to całkiem spora popularność. Ale przy okazji zdajemy sobie sprawę, że markę buduje się mozolnie i powoli.

– Myślisz, że obok Boogie Brain w Szczecinie jest jeszcze miejsce na festiwal muzyczny?
– Chciałbym, żeby tak było. Ale nie na zasadzie darmowych masówek. Kultura to skomplikowana materia. Owszem, nie można przesadzić w proporcjach konstruując kalendarz szczecińskich wydarzeń. Jednak im więcej kultury, możliwości obcowania z nią, tym oczekiwania odbiorców są wyższe. Ludzie chcą widzieć i wiedzieć więcej, chcą, żeby w ich mieście działy się różne rzeczy – i te masowe, komercyjne i trzeba im je dać, ale niech także i ich poziom będzie stopniowo podnoszony. Dlatego zyskałby na tym i Boogie Brain i kolejne przedsięwzięcia również. Należałoby się tylko cieszyć.

– Sprzedajecie swój festiwal, na podobnych zasadach, jak przedsięwzięcie komercyjne. Chcecie trafić z muzyką do jak najszerszego kręgu osób. Jednak to, co gra się na festiwalu, to nie dźwięki z list przebojów. Gdzie przebiega granica między sztuką a komercją?
– Od pierwszej edycji festiwalu nie zależało nam, by zrobić wydarzenie tylko dla wtajemniczonych. Chodziło o to, żeby mieć event, na którym jeżeli nawet nie znasz wykonawcy, to przyjdziesz, a on jakością tego, co ma do zaproponowania, przekona cię, że przy jego muzyce można się bawić, tańczyć. Nikt nigdy nie chciał budować tu, z całym szacunkiem, Warszawskiej Jesieni Muzycznej, czy podobnej imprezy dla twardych koneserów. Jednak zejście poniżej pewnego poziomu artystycznego, po to aby pozyskać tłum, nie wchodzi w rachubę. BB ma mieć stopniowo poszerzające się grono świadomych odbiorców.

– Ale wasi artyści to także część pewnej sceny, środowiska, nieznana „zwykłemu” odbiorcy.
– Naszym zdaniem podział na mainstream i underground w muzyce zatarł się już dawno i chyba na szczęście na zawsze. W muzyce rządzą obecnie inne kryteria. Każda stacja telewizyjna czy radiowa ma teraz swoje gwiazdy, które kreuje i nakręca ich promocję. Muzyki jest mnóstwo a przy tym jest ogromny zalew rzeczy bezwartościowych. Dlatego chcemy zaproponować coś innego. Trochę coś, co idzie na przekór temu, o czym przed chwilą powiedziałem. Ma własną jakość i markę, która obywa się bez nachalnej promocji a zaryzykuję twierdzenia, że jest dużo ciekawsza.

– Kim więc są ci artyści.
– To szeroki stylistycznie zestaw. Przede wszystkim brytyjska scena, ludzie którzy na swoim rynku odnieśli już dość spory sukces. Wspomnę na przykład człowieka o pseudonimie SBTRKT, który kilka tygodni temu wydał genialny album. Jest to na tyle intrygująca i nieszablonowa muzyka, że w Wielkiej Brytanii natychmiast takiego artystę, który tworzy w umownym „undergroundzie”, wychwytują promotorzy z państwowego radia jakim jest BBC, robią o jego muzyce materiały, promują w radiu, kręcone są filmy. Wiemy, że nie ma u nas tak potężnych kanałów promocji, jak w Wielkiej Brytanii, ale patronem Boogie Brain od pierwszej edycji jest Program Czwarty Polskiego Radia, który chętnie gra artystów występujących u nas. Tego rodzaju dźwięki promuje również radiowa Trójka, która w tym roku także poleca Boogie Brain. My wiemy, że to Warszawa i daleko i nie każdy od razu trafi na te dźwięki w radiu, ale zachęcamy do minimum wysiłku, bo to co robią ci ludzie, to naprawdę wartościowe i przystępne rzeczy.

– Ok. Chcesz, żeby ludzie przyszli, ale jednocześnie festiwal z doskonałego miejsca na Łasztowni przeniósł się do klubów. Nie uważasz, że to strzał w kolano? Mnóstwo ludzi na forach internetowych wam to wypomniało.
– Opcja była prosta. Albo odpuszczamy w tym roku Łasztownię i robimy edycję klubowo-plenerową albo nie robimy nic. Nie wszystko powiodło się dokładnie tak, jak chcieliśmy, mimo to udało się stworzyć chyba najlepszą w historii festiwalu listę wykonawców. Robimy imprezę na poziomie, którego nie ma się co wstydzić. Mamy wschodzącą gwiazdę brytyjskiego rapu – Ghostpoeta. Mamy wspomnianego SBTRKTa, świetny soulowy nowozelandzki skład Electric Wire Hustle, no i gwiazdę MTV, Buraka Som Sistema z Portugalii. I to wszystko dzieje się w szczecińskich klubach, co ma taki wymierny pozytyw, że może trochę nostalgicznie a trochę aktualnie odwołujemy się do tradycji i siły szczecińskiego clubbingu. Ponadto zaczynamy w plenerze – Zamek, i kończymy w plenerze – park Willi Lentza. W dodatku organizujemy dużą – 1000 m2 – strefę openairową przed klubami Alter Ego i Pierwszym Miejscem (ul. Dworcowa) a w City Hall (ul. 3 Maja) dostępne będzie patio.

– Sam jesteś didżejem i od lat grasz w klubach. Szczecin to miasto, w którym muzyka klubowa stoi na wysokim poziomie?
– Różnie bywa. W latach dziewięćdziesiątych było bardziej wesoło, więcej ciekawych miejsc, z różną muzyką, chętniej chłonęliśmy nowe dźwięki, które najszybciej docierały do nas z Berlina. Teraz o tym, że w Szczecinie jest coraz lepiej niech świadczy fakt, że Boogie Brain z edycji na edycję jest coraz ciekawszy i przychodzi na niego dużo więcej ludzi. Gwarantuję, że w tym roku będzie jeszcze lepiej, dlatego zapraszam wszystkich na Zamek Książąt Pomorskich 22 lipca na koncert inauguracyjny, dzień wcześniej na kino festiwalowe a potem do klubów City Hall, Pierwsze Miejsce i Alter Ego, no i na afterek do Lentza.

ROZMAWIAŁ JAREK JAZ


od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto