Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ania Cieślak: Nie jestem celebrytką, tylko zwykłą Anką

Redakcja
- Szczecin wciąż jest moim miastem. Tutaj, w Zdrojach, mieszkają moi rodzice – mówi aktorka w ekskluzywnym wywiadzie, specjalnie dla MM.

Ania Cieślak jest jedną z najbardziej obiecujących polskich aktorek młodego pokolenia. – Aktorstwo to jest coś co kocham, ale nie mam ciśnienia by robić zawrotną karierę – mówi piękna szczecinianka.

Mieszkasz w Krakowie, pracujesz w Warszawie, urodziłaś się w Szczecinie, gdzie mieszkałaś przez 19 lat. Z którym z tych miejsc najbardziej się utożsamiasz?
- Jestem szczecinianką. Nigdy nie wyrzeknę się tego miasta. Tutaj mam rodziców, do których bardzo chętnie przyjeżdżam. Nie są to częste odwiedziny, ale na takie nie pozwalają mi obowiązki. Musiałam wyjechać ze Szczecina z racji swojego zawodu. Teraz jestem w ciągłej trasie. Do pracy w Warszawie dojeżdżam pociągiem. Podróż zajmuje mi niewiele ponad 2,5 godziny. Wybieram ten środek transportu, bo mam wtedy czas na przeczytanie książki. Jest spokój, nikt niczego ode mnie nie chce. To czas, który mam tylko dla siebie. Gdy gramy spektakle w teatrze Michała Żebrowskiego „6 Piętro”, robimy to seriami. Przyjeżdżam na kilka dni do stolicy. Praca na planie filmowym zazwyczaj trwa do miesiąca. Na ten czas również się przeprowadzam.

Krytycy określają cię, jako jeden z większych talentów młodego pokolenia. Czujesz się celebrytką?
- Popularność jest częścią naszego zawodu. To miły element. Nie mam jednak potrzeby kreowania siebie. Nie chcę robić z siebie wielkiej indywidualności, bo za taką wcale się nie uważam. Aktorstwo to moja pasja, która sprawia mi ogromną frajdę. Celebrytką jestem tylko wtedy, gdy gram rolę w filmie, serialu czy teatrze i musimy promować naszą pracę. Należy się wtedy pokazywać, zachęcać do obejrzenia filmu czy sztuki. Na co dzień jestem zwykłą Anką, która czyta książki i chodzi na spacery. Są też dni, że zamykam się w swoim teatralnym świecie i to jest wtedy dla mnie najważniejsze.

Mam wrażenie, że bardziej atrakcyjny jest dla ciebie świat teatru. Wolisz go od pracy na planie filmowym?
- To są nieporównywalne obszary. W teatrze cały czas uczę się siebie, odkrywam nowe przestrzenie, nabieram doświadczenia. Film to dla mnie przygoda, w której staram się wykorzystywać umiejętności posiadane w danej chwili. Plan zdjęciowy do filmu czy serialu trwa krótko, później wracamy do codzienności. Spektakl gramy czasami 3-4 lata. Z każdym kolejnym dojrzewamy, uczymy się czegoś nowego.

Ostatnio oglądaliśmy ciebie w Ślubach Panieńskich. Ekranizacja utworu Aleksandra Fredry reklamowana była jako komedia wszechczasów. Jak wspominasz pracę na planie tej produkcji?

- Rewelacyjnie. Było lato, plener, fantastyczni aktorzy i reżyser, który uwielbia z nimi pracować. Zaprezentowaliśmy fajną historię. Wydaje mi się, że nie wyszło to najgorzej. Potwierdzeniem są ludzie, którzy byli na filmie i bawili się równie dobrze, jak my na planie. Bardzo lubię filmy z innej epoki. To jest dopiero wyzwanie odwzorować sceny, których nie można zobaczyć w życiu codziennym. Praca przy takich filmach, czy sztukach sprawia mi największą radość

To twój najlepszy film?

- Jestem zadowolona ze spotkań z doświadczonymi aktorami oraz z pracy, którą wspólnie wykonaliśmy. Najwięcej jednak zaangażowania wymagała ode mnie rola w debiucie „My name is Justine” w reżyserii Franco de Pena. To spełnienie marzeń każdego aktora: dostać niekomercyjną rolę, który wymaga głębszego przygotowania się do stworzenia postaci. Nawet po szkole teatralnej nie miałam odpowiedniego warsztatu by to zagrać. Praca wymagała ode mnie znacznie większego przygotowania.

Popularność, plus niebanalna uroda sprawiają, że zaczynają interesować się tobą prestiżowe pisma dla mężczyzn. Dostawałaś już propozycje?

- Były, jednak póki co nie jestem zainteresowana. Nie wiem co w przyszłości zmieni się w moim życiu i jak wtedy będę do tego podchodziła. Dzisiaj jednak nie mam takiej potrzeby. To, co robię sprawia mi przyjemność, nie czuję się niedowartościowana. Z drugiej strony takie propozycje są bardzo miłe. Nigdy bym nie spodziewała się, że ktoś chce zobaczyć mnie na okładce Playboya czy CKM-u.

Nie męczy cię czasami praca? Nie myślałaś o tym, by rzucić to wszystko, wrócić do Szczecina i założyć tutaj rodzinę?

- Oczywiście, że miałam chwile zwątpienia. Ale co mam rzucić – to co kocham i sprawia mi ogromną przyjemność? Nie ma takiej możliwości. To nie jest tak, że pracuję bez przerwy. Spokojnie można oddzielić życie prywatne od kariery zawodowej. Zresztą nie stawiam się w sytuacji, że koniecznie muszę tę karierę zrobić. Na wszystko przyjdzie czas, nie będę niczego planować. Prawda jest taka, że w Szczecinie nie miałabym takich możliwości zawodowych, jak w Krakowie czy Warszawie. Tam uczę się prawdziwego aktorstwa od takich ludzi, jak Daniel Olbrychski, Cezary Żak, Anna Dymna, czy Andrzej Seweryn.

Mimo wszystko o Szczecinie wypowiadasz się z dużym sentymentem.
- Bo to zawsze będzie moje ukochane miejsce. Tutaj są moi rodzice, których bardzo kocham. Nic mi więcej nie potrzeba. Mieszkają w Zdrojach. Gdy przyjeżdżam, z tatą chodzimy na spacery po Puszczy Bukowej. Ogromną zaletą Szczecina jest to, że ma mnóstwo zieleni. Mamy dostęp do portu, rzeki, żadne inne miasto nie ma tak wspaniałego położenia i nie jest tak cudowne architektonicznie. Dodatkowo życie toczy się zupełnie w innym tempie. Za każdym razem, gdy przyjeżdżam, przypominają się wspaniałe historie z Liceum Ogólnokształcącego nr 6, które skończyłam. Chodziłam do klasy o profilu matematyczno-fizycznym. Nigdy nie zapomnę też nauczycielki języka polskiego ze Szkoły Podstawowej nr 65. Polonistka, pani Stanisława Grodecka prowadziła kółko recytatorskie. Potrafiła namówić mnie i inne osoby do słuchania, czytania, kreowania nowych postaci. Wiem, że wciąż uczy w tej szkole. Za wszystko jestem jej bardzo wdzięczna.

Na koniec zdradź nam, gdzie w najbliższym czasie będzie można obejrzeć Anię Cieślak?
- Już niedługo zaczynamy próby w Teatrze Polskim w Warszawie do sztuki Andrzeja Seweryna. W maju będę mogła zaprosić wszystkich na premierę. W telewizji będzie można oglądać mnie w nowych odcinkach serialu „Ludzie Chudego”. Zagrałam tam u boku wielu wspaniałych teatralnych aktorów. Marzę też o tym, by namówić aktorów Teatru 6 Piętro na przyjazd do Szczecina ze sztuką Woody Allena „Zagraj to jeszcze raz, Sam”. Być może któregoś dnia mi się to uda.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto