Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Adamczuk: Poniosła mnie młodzieńcza fantazja (raport)

GJ
GJ
Rozmowa ze srebrnym medalistą igrzysk olimpijskich w Barcelonie i jednym z inicjatorów powstania Pogoni Nowej - Dariuszem Adamczukiem.

- Kiedy zaczęła się twoja przygoda z piłką nożną?
- W czwartej klasie szkoły podstawowej. Na początku grałem w ekipie trampkarzy Pogoni. W pierwszej drużynie zadebiutowałem w 1987 roku. Graliśmy wtedy mecz wyjazdowy ze Śląskiem Wrocław. W Szczecinie występowałem do grudnia 1992 roku.

- Później wyjechałeś za granicę…
- W grudniu 1992 roku kupił mnie Eintracht Frankfurt za 800 tys. marek. Później grałem we Włoszech i Szkocji. Karierę zakończyłem w 2003 roku.

- Która ze strzelonych bramek jest dla ciebie najcenniejsza?
- Zdobyłem ich w karierze około 25. Najważniejsze to te, które strzeliłem Anglii. Pierwszą strzeliłem na Stadionie Śląskim w eliminacjach do mistrzostw świata. Była to jedyna moja bramka w reprezentacji Polski. Później pokonałem bramkarza na ich terenie w eliminacjach do igrzysk olimpijskich w Barcelonie. Wygraliśmy wtedy 1:0.

- W 1992 roku trener Wójcik zabrał cię na igrzyska olimpijskie. Tam odnieśliście swój największy sukces.
- To prawda. Zdobyliśmy srebrny medal. Pierwszy mecz graliśmy z Kuwejtem. Wygraliśmy go 2:0. Później były Włochy 3:0 i USA 2:2. Wyszliśmy z grupy z pierwszego miejsca. W ćwierćfinale spotkaliśmy się z Katarem (2:0). W półfinale pokonaliśmy Australię 6:1. Dopiero w finale ulegliśmy Hiszpanii 2:3.

- W tym meczu nie mogłeś zagrać.
- Niestety. W meczu z Australią zostałem ukarany drugą żółtą kartką.

- W jakich warunkach mieszkaliście w Barcelonie?
- Warunki były dobre. Mieszkaliśmy w wiosce olimpijskiej. Jedynym problemem był brak klimatyzacji. Temperatura nocą dochodziła do 30 stopni, przez co zasypialiśmy dopiero o godzinie 3 nad ranem. Teraz na miejscu wioski stoi osiedle mieszkaniowe..

- Jak byliście odbierani przez innych sportowców?
- Mieszkańcy wioski olimpijskiej, to wielka, sportowa rodzina. Każdy traktowany jest jednakowo. Miło wspominam, jak spotykałem się w wiosce z takim gwiazdami jak Magic Johnson, Steffi Graf czy Carl Lewis. To były osoby, które wcześniej znałem tylko z telewizji.

- Co się czuje, kiedy reprezentuje się swój kraj na igrzyskach olimpijskich?
- Jest to miłe uczucie. Wiedzieliśmy, że oczy całej Polski zwrócone są w naszą stronę. Chcieliśmy godnie zaprezentować nasz kraj. Jednocześnie wszyscy bardzo tęskniliśmy za swoimi rodzinami. Przykro mi było również z tego powodu, iż nie mogłem być przy narodzinach syna.

- Na olimpiadzie nie byliście stawiani w roli faworytów.
- To prawda. Na początku najwięcej mówiono o Hiszpanii i Włochach. Znaleźliśmy się na ustach ludzi dopiero wtedy, gdy pokonaliśmy Włochów 3:0. My czuliśmy się silni i z każdym meczem graliśmy coraz lepiej.

- Jak świętowaliście wywalczenie srebra?
- Bardzo skromnie. W wiosce nie było warunków do świętowanie. Jedynie po meczu finałowym trener zgodził się na wyjście poza wioskę i wypicie kilku piw. Zabawa zaczęła się, gdy przyjechaliśmy do Polski i zobaczyliśmy jak ludzie odebrali nasz sukces. Jak dużo sprawiliśmy im radości.

- Czym zajmujesz się teraz?
- Pracuję w Pogoni Szczecin Nowa. Jestem grającym asystentem trenera. Gramy w B-klasie. Jesteśmy na pierwszy miejscu w tabeli. Chcę by Pogoń Szczecin Nowa była znaczącym klubem w Polsce.

- Z czego jesteś najbardziej dumny w swojej karierze.
- Z wszystkiego co osiągnąłem. Włożyłem w to mnóstwo pracy. Jestem dumny z tego, że zdobyłem tytuł mistrza Polski juniorów z Pogonią. Następnie, że zadebiutowałem w pierwszej lidze i reprezentacji Polski. Również z medalu olimpijskiego i z tego, że mogłem grać w ligach zagranicznych.

- Co sądzisz o brazylijskiej Pogoni?
- Moją odpowiedzią jest Pogoń Szczecin Nowa. Nie podoba mi się polityka klubu. Sprowadza się za dużo zawodników z Brazylii. Zamyka się tym samym szanse występów w Pogoni chłopakom z naszego województwa.

- Czy chodzisz na mecze Pogoni?
- Nie mam teraz na to czasu. Na Twardowskiego się wychowałem. Lubiłem atmosferę tej ulicy. Tworzyli ją zawodnicy, którzy identyfikowali się ze Szczecinem. Brazylijczycy tego nie robią. Przyjechali tu tylko po to, by zarabiać pieniądze.

- Czym się interesujesz oprócz piłki nożnej?
- Generalnie sportem. Oglądam wszystkie duże imprezy sportowe. Lubię siatkówkę, piłkę nożną, piłkę ręczną, golf.

- Czego najbardziej żałujesz w swojej karierze?
- Zawsze popełniałem jakieś mniejsze czy większe błędne decyzje. Każda z nich mnie czegoś nauczyła. Nie żałuję niczego.

- Nawet drugiej żółtej kartki z meczu półfinałowego igrzysk z 1992 roku?
- Obawiałem się tego pytania. Kiedyś nie odbierałem tego tak emocjonalnie jak teraz. Dostałem tą kartkę przy wyniku 3:1. Teraz wiem, że było to bezsensowne zachowanie. Miałem wtedy 22 lata i poniosła mnie młodzieńcza fantazja. Dzisiaj bym postąpił inaczej i nie sfaulowałbym tego zawodnika. Chociaż jakbym wtedy tego nie zrobił, to może by strzelili nam bramkę na 3:2. Mecz wtedy mógłby potoczyć się różnie. Kilka dni temu oglądałem na historycznym kanale sportowym nasze spotkanie finałowe o pierwsze miejsce. Przykro mi było, że nie ma mnie na boisku z chłopakami. Gdybym grał z Hiszpanią to może byśmy wygrali.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

"Szpila" i "Tiger" znowu spełniają marzenia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto