Absurdy w Szczecinie. Nie wszędzie znaki są potrzebne

– Wiele lat przy ulicy Owocowej czy na ulicy Narutowicza (przy sklepie Netto) obowiązywał znak B36 „zakaz zatrzymywania”. Postawili go, bo chyba było tam niebezpiecznie. Kierowcy i tak tam parkowali. Mimo znaku. Teraz dopuścili do możliwości parkowania na chodniku. Zniknął znak. Ale czy coś się zmieniło z tym bezpieczeństwem? – mówi Pan Krzysztof. – Wynika z tego, że zakaz stał tam bez sensu. To samo można powiedzieć o znaku B36 przy ulicy Potulickiej obok sklepu FreshMarket w kierunku ul. Piekary. Znak tam stoi bez sensu, gdyż od lat kierowcy tam parkują na chodniku i nikomu to nie przeszkadza. Poza tym ruch tam nie jest duży.

Zdaniem Czytelnika zarządzający ruchem powinni przyjrzeć się zasadności ustawiania znaku zakaz zatrzymywania się albo znaku zakaz postoju.

– Dodatkowo jak na drodze o trzech pasach ruchu w każdym kierunku prowadzi się prace na poboczu to wykonawca ustawia znaki ograniczenie prędkości do 30 lub 40 kilometrów na godzinę i zakaz wyprzedzania. Pytam się po co? – dziwi się pan Krzysztof. – Powinno się ustawiać znaki rozważnie, w uzasadnionych miejscach, a ich przestrzeganie egzekwować. W wielu miejscach np. na Alei Powstańców Wielkopolskich jest ograniczenie prędkości do 40 km/h. Czy to znaczy, że 50km/h to na tym odcinku za szybko? Wydaje się, że znaki z obowiązującą prędkością 40km/h i mniej powinno się ustawiać co najwyżej na wąskich osiedlowych ulicach. A z reszty miejsc pościągać. Wtedy tam będzie obowiązywać administracyjna „pięćdziesiątka”, jak to ma być na terenie zabudowanym!

Przedstawiciel magistratu przyznaje, że co jakiś czas są organizowane przeglądy organizacji ruchu w mieście.

– Także mieszkańcy sami mogą zgłaszać propozycje zmian, również drogą mailową – mówi Dariusz Wołoszczuk ze szczecińskiego magistratu.