Gdy zaczynał się 1 września 1939 roku Władysław Krzempek znajdował się na pozycjach. Służył w samodzielnym dywizjonie artylerii konnej, dak-i najczęściej wchodziły w skład brygad kawalerii.
- Staliśmy na granicy między Tarnowskimi Górami a Katowicami - mówi pan Władysław. - Pod koniec sierpnia zaczęło się gorąco, uaktywnili się miejscowi Niemcy, którzy starali się nam uprzykrzyć życie, na Śląsku było ich wielu. Rano 1 września zaatakowały nas czołgi wsparte lotnictwem i artylerią. Na naszym odcinku była jedynie obrona narodowa, gorzej uzbrojona, ale ten atak odparliśmy, mało tego weszliśmy do pobliskiej wioski, już po stronie Niemiec. Miejscowi witali nas kwiatami, ale to był jeden dzień, później przyszedł rozkaz odwrotu.
Żołnierze poczuli gorycz odwrotu, nie rozumieli dlaczego muszą się wycofywać skoro odparli przeciwnika.
- Niemcy szli za nami, ale najbardziej dokuczało lotnictwo - wspomina weteran. - Bombardowali z zegarkiem w ręku, o godzinie: 8, 12 i o 17. Z tym jest związane jedno wydarzenie: naszej obronie udało zestrzelić się samolot z dwuosobową załogą. Polacy chcieli się pokazać dobrej strony i poczęstowali jeńców papierosami. Ci odmówili, spytani dlaczego, odpowiedzieli, że przestrzegano ich przed próbami otrucia ze strony Polaków!
Pan Władysław zapamiętał także inny obraz wojny. Do niego i do kolegów docierały sygnały o tym, że Niemcy rozstrzeliwują jeńców.
- Śmierć zbierała obfite żniwo, człowiek czuł się bezsilny, gdy widział okaleczonych kolegów - mówi Władysław Krzempek. - Byłem w obsłudze dział, a nieraz człowiek chciał przyjść z pomocą rannym, jednak trzeba było walczyć.
Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?