Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

21255 mil morskiej podróży

Robert Duchowski
Robert Duchowski
Nasza dziennikarka Krystyna Pohl wróciła z rejsu życia. Spędziła na statku prawie pół roku.

21255 mil morskiej podróży - taką trasę pokonał należący do Polskiej Żeglugi Morskiej masowiec Delia, na którym spędziłam pięć miesięcy.

Nasz rejs zaczął się w Rydze. Stamtąd, z ładunkiem nawozów sztucznych popłynęliśmy do Santos w Brazylii. Przelot przez Atlantyk był fascynujący. Gładka jak stół tafla oceanu, błękit nieba, przed dziobem statku latające ryby i baraszkujące delfiny. Widok tak piękny, że aż kiczowaty. A potem mieliśmy dość tej wody po horyzont, bo przez niemalże miesiąc staliśmy na redzie oczekując wejścia do portu. To żaden rekord, takie redowe postoje potrafią trwać dwa razy dłużej. Wokół nas bujało się tak około 60 najróżniejszych statków. Ale postój w Santos też był długi, ponad dwa tygodnie. Miałam czas, by pojeździć, pozwiedzać i przyjrzeć się brazylijskiej codzienności.

Z Brazylii z cukrem trzcinowym popłynęliśmy do Kanady. Ocean już nie był taki łaskawy, a w portach Montreal i Quebec trwała zima. Ucieszyła nas wiadomość, że wracamy do ciepełka, czyli znowu na południową półkulę. Tym razem do wenezuelskich portów w Puerto Cabello i Maracaibo zawieźliśmy kanadyjską pszenicę. Piekący upał i pełna egzotyka. Ale to nie koniec wenezuelskiej przygody. Potężną rzeką Orinoko popłynęliśmy do Puerto Ordaz (prawie 400 km w głąb lądu) po ładunek rudy żelaza.

To było niesamowite przeżycie. Wielki, oceaniczny statek (186 m dł., 42 tys. ton nośności) majestatycznie sunie środkiem żółtej, mulistej rzeki. Mija indiańskie dłubanki i drewniane chatki Indian Warao stojące nad wodą. Na rzece zastała nas Wigilia i częściowo święta. Na oceanie powitaliśmy Nowy Rok. A potem było już „z górki” - dwa porty w Europie, podmiana załogi i koniec rejsu. Nawet nie wiem, kiedy minęło tych pięć miesięcy. Gdyby nie zdjęcia i obrazy pod powiekami, wydawałyby się snem.

Od jakiegoś czasu jestem już w domu, ale zdarza mi się budzić w nocy ze zdziwieniem, że jest tak cicho, silnik nie pracuje, statkiem nie kołysze i co się stało, że stoimy. Nie ukrywam, że brakuje mi tego statkowego życia, gdzie wszystko jest proste, klarowne, gdzie nie ma miejsca na wiele idiotyzmów lądowego życia, aczkolwiek wciskają się tam, oj wciskają. Poznałam nie tylko wspaniałe porty i kraje, ale przede wszystkim fascynujących ludzi morza i im poświęcę szczególną uwagę.

Fot. To zdjęcie zostało zrobione w sylwestra parę minut po północy. Zgodnie ze statkowym zwyczajem załoga spotyka się na mostku, by powitać Nowy Rok (autorka w środku).

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto