Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

20 lat od zamknięcia PTV Morze, pierwszej prywatnej telewizji w Szczecinie. To był rock and roll

Redakcja MM
Redakcja MM
Mija 20 lat od zamknięcia PTV Morze, pierwszej prywatnej telewizji w Szczecinie
Mija 20 lat od zamknięcia PTV Morze, pierwszej prywatnej telewizji w Szczecinie Sebastian Wołosz
W najbliższy piątek mija 20 lat od zamknięcia PTV Morze, wyjątkowej stacji telewizyjnej, która z powodzeniem działała w naszym mieście.

Wspaniała przygoda, pełni pasji, zachłysnęliśmy się wolnością – tak po dwóch dekadach pracę w drugiej prywatnej telewizji w Europie Wschodniej wspominają jej twórcy. PTV Morze odradza się, na razie w formie strony na Facebooku.

Zobacz więcej:

Istniała przez trzy lata, na samym początku wolnej, demokratycznej Polski. Powstała, kiedy jeszcze nie było obowiązku oficjalnej rejestracji mediów. Dlatego do dziś pół żartem mówi się, że PTV Morze, oprócz tego, że była drugą prywatną telewizją w Polsce i w Europie Wschodniej, była też pierwszą „piracką” telewizją.

– Ale to dodawało nam dodatkowej motywacji. Chcieliśmy pokazać, że może i wstrzeliliśmy się w lukę prawną, ale przynajmniej jesteśmy ambitni i dobrze wykonujemy swoją robotę – mówi Grzegorz Gołębiewski, jeden z twórców PTV Morze.

Stacja miała swoją siedzibę w budynku Muzeum Narodowego przy Wałach Chrobrego.

– Pamiętam, że kiedy montowaliśmy nadajnik, doszło do wielkiej scysji z policją, której funkcjonariusze fizycznie chcieli ten montaż uniemożliwić, wchodząc do nas, na dach budynku – wspomina Wojciech Lizak, który był dyrektorem programowym PTV Morze. – Komendant wojewódzki osobiście do mnie zadzwonił i zagroził słowami „panie Lizak, jak pan nie ściągnie nadajnika, to ja pana zamknę”. Ale kategorycznie odmówiłem. Panowie policjanci, którzy chcieli nam uniemożliwić nadawanie, musieli grzecznie zejść na ziemię.

Zobacz również:

PTV Morze skorzystała z częstotliwości wojskowych, które pozostały wolne po upadku Układu Warszawskiego. Nikt ich wówczas nie używał, a państwo jeszcze nie wpadło na pomysł, aby je koncesjonować i sprzedawać.

– Dla mnie działalność w PTV Morze była kontynuacją tego, co robiłem wcześniej w podziemiu solidarnościowym – mówi Wojciech Lizak. – To było swego rodzaju objawienie, że można było założyć wolne media, bez cenzury.

I właśnie wolność jest wartością, którą dziś, po dwudziestu latach od zamknięcia Prywatnej Telewizji Morze, jej twórcy wspominają jako naczelną ideę tego medium.

– To było trochę jak Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. Do PTV Morze nie przychodzili ludzie, którzy chcieli po prostu zarobić, a pasjonaci, którzy chcieli zrobić coś wielkiego, i przeżyć przygodę – mówi Piotr Zalewa, dawniej pracownik PTV Morze, dziś administrator fanpage`a tej telewizji na Facebooku.

– Praca w „Morzu” była jak nieustająca balanga – przyznaje Wojciech Lizak. – Zespół redakcyjny przypominał raczej zespół rockowy, który gra dla samej gry, bez głębszej refleksji, świetnie bawiąc się przy tym.

Tę spontaniczność na własnej skórze odczuł Robert Abelite, dziennikarz PTV Morze, dziś przewodnik wycieczek.

– Pamiętam, że kiedy pierwszy raz czytałem wiadomości na żywo, w pewnym momencie spod biurka, przy którym siedziałem, wysunęła się czyjaś ręka, trzymająca kubek. Byłem w szoku. Mogłem albo zajrzeć pod stół na oczach tysięcy widzów i narazić na kompromitację siebie i stację, albo wytrwać z kamiennym wyrazem twarzy. Udało się to drugie. Jak się okazało, to była swoista inicjacja dla prowadzącego – wspomina z uśmiechem Robert Abelite. – Jednemu z nas zdarzyło się nawet podczas czytania wiadomości zobaczyć za kamerą kolegę, przebranego za Lajkonika. Generalnie mieliśmy spory dystans do siebie i bawiliśmy się tym, co robimy. Oczywiście, dziś tego typu dowcipy w poważnej stacji komercyjnej zapewne by nie przeszły.

Zobacz także:

Jednak dystans do siebie samych nie oznaczał, że dziennikarze PTV Morze nie traktowali poważnie swojej pracy.

– Staraliśmy się być ludową telewizją z prawdziwego zdarzenia, i to nam wychodziło – mówi Piotr Zalewa. – Prężnie funkcjonował u nas dział interwencyjny. Nie byliśmy korporacją, zamkniętą na zwykłych ludzi. I tym się wyróżnialiśmy. Ludzie do nas zgłaszali się ze swoimi problemami, bo wiedzieli, że my ich wysłuchamy, że zajmiemy się sprawą, w odróżnieniu od innych mediów, które jeszcze nie umiały się wsłuchać w vox populi.

– Naszą siłą była apolityczność, której brakuje na dzisiejszym rynku medialnym – mówi Grzegorz Gołębiewski. – Nie ulegaliśmy żadnym naciskom, jednakowo traktowaliśmy wszystkie opcje, nie wchodziliśmy w żadne sieci układów. Dzięki temu byliśmy naprawdę niezależni, i rzeczywiście wychodziliśmy do ludzi.

– Może nasze dziennikarstwo było czasem siermiężne, raczkujące, ale przynajmniej było szczere – przyznaje Wojciech Lizak. – O tym, że nie byliśmy amatorami, świadczy fakt, że większość dawnych dziennikarzy PTV Morze zrobiły kariery w mediach.

Przykładem jest Anna Lewandowska.

– Przyszłam do PTV Morze zaraz po maturze, jeszcze przed swoimi dziewiętnastymi urodzinami – wspomina. – To było pasjonujące, młodzieńcze doświadczenie.

Anna Lewandowska pracowała w PTV Morze trzy miesiące. Potem była dziennikarką TVP Szczecin, prezenterką popularnego programu „Śmiechu warte”, dziś jest szefową Wydziału Komunikacji Społecznej Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie.

Dawni pracownicy PTV Morze oglądali wnikliwym okiem kamery Szczecin pierwszych lat polskiej wolności. A jak patrzą dziś, z perspektywy dwudziestu lat, na to, co w mieście się zmieniło?

– Wiele złego zrobiły czasy prezydentury Mariana Jurczyka. Szczecin od połowy lat dziewięćdziesiątych traci dystans do takich miast jak Wrocław czy Poznań, z którymi w latach funkcjonowania PTV Morze jeszcze mogliśmy konkurować – diagnozuje Wojciech Lizak.

– Przede wszystkim na początku lat dziewięćdziesiątych istniało jeszcze wiele szczecińskich zakładów przemysłowych, które później padły: przedsiębiorstwo połowów dalekomorskich „Gryf”, papiernia na Skolwinie, Huta Szczecin, Polmo. Natomiast dzięki funduszom unijnym udało się rozbudować szczecińską infrastrukturę. Remont ulicy Struga, nowy budynek filharmonii, autostrada S6, droga ekspresowa S3, to można zapisać na plus – wymienia Grzegorz Gołębiewski.

– Niestety, mimo upływu lat nie udaje się Szczecinowi wykorzystać turystycznego potencjału Międzyodrza – ubolewa Robert Abelite. Dodaje jednak: – Gdyby istniała PTV Morze, na pewno staralibyśmy się promować szczecińską turystykę. PTV Morze wróciło do przestrzeni medialnej, jak na razie w formie fanpag'u na Facebooku i archiwalnych nagrań, udostępnianych na Youtube. Jednak dawni pracownicy tej telewizji szykują wielką niespodziankę dla swoich wiernych fanów.

Zobacz więcej:


Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto