MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Wytyczenie stanowiska na przystani żeglarskiej Stowarzyszenia Narwal

A.Sadowski/ciacho
Wujek załatwił (zapłacił wpisowe i wykupił) stanowisko dla swojego jachtu na przystani Stowarzyszenia Narwal w Skolwinie. W takim wypadku pierwszą czynnością jest wytyczenie stanowiska, to jest wbicie pali (rur) do bezpiecznego cumowania jachtu.

Wujek sprawdził, że dno przy stanowisku jest muliste i głębokość wody wynosi od 1,5 – 1,7 m, pale powinny wystawać ok. 1,0 – 1,3 m a wiec długość rur powinna wynosić od 5 – 6 m. Kupił w Centrostalu trzy rury, jedną grubszą i grubościenną 5 metrową i 2 cieńsze 6 metrowe.

Jedyną możliwość wbicia pali (rur) stwarzał zabytkowy ponton będący na wyposażeniu przystani. O pomoc przy przewiezieniu rur i wbiciu pali zwrócił się do mnie, jednak jak to zwykle wujek na termin operacji wybrał czwartek 28 maja, nie sprawdzając pogodynki.

Jeszcze załadowanie rur na przyczepę i zawiezienie ich na miejsce poszło sprawnie, gorzej poszło nam z przepłynięciem pontonem (spróchniałe deski platformy) na stanowisko, bo wujek oczywiście zapomniał pagaj (wioseł), a bosak okazał się za krótki. Dobrze, że miał liny i mocując liny do pomostów udało nam się przeciągnąć ponton.

Załadowaliśmy z brzegu na ponton rury, 2 metrową składaną drabinę (dobrze że wziął dwie płyty na podkład pod drabinę), młot i listwę pomiarową. Nie wiem dlaczego przy wejściu (na najgłębszym miejscu) wujek uparł się wbić najkrótszą grubościenną rurę.

Przechyliliśmy rurę i chcieliśmy ja wyprostować a ona pod ciężarem swoim i wody zaczęła nam uciekać po mulistym dnie. I wtedy rozszalała się burza z piorunami i spadł deszcz z gradem, zmoknięta rura zaczęła się nam wyślizgiwać z rąk. Ostatkiem sił udało nam się złapać za sam koniec rury i ogromnym wysiłkiem wyciągnąć ją z wody.

Nie zaryzykowaliśmy jej ponownego ustawiania, tym bardziej że deski pomostu pontonu zrobiły się śliskie, ustawiliśmy na jej miejscu dłuższą, cieńszą rurę. Tym razem nam się udało, ale nawet po wstępnym nabiciu (obaj uwiesiliśmy się na rurze) i tak wystawała jeszcze ok. 3 m. Wujek wszedł na drabinę i zaczął wbijać rurę młotem, niestety raz źle uderzył i młot wypadł mu z ręki i wpadł do wody. Zapasowego nie mięliśmy, więc musieliśmy przybić do brzegu i pojechać po młoty.

Może dobrze się stało, bo znowu rozszalała się gradowa burza. Udało nam się załatwić dwa młoty u znajomego, lecz musieliśmy poczekać aż przestanie padać. Z drugą 5 metrową grubościenną rurą poszło nam już o wiele sprawniej, chociaż straciliśmy drugi młot (dobrze, że pożyczyliśmy dwa).

Została nam do wbicia 6 metrowa rura najbliżej brzegu, która po wstępnym nabiciu wystawała jeszcze prawie 3,5 m. Wbijaliśmy ją kilka godzin, bo co chwila padał deszcz z gradem i błyskały błyskawice (rura stanowiła doskonały piorunochron) i chociaż o mało nie straciliśmy trzeciego młota (zaczął się zsuwać ze styliska) udało się nam doprowadzić operacje do końca.

Operacja ta zajęła nam z przewiezieniem rur prawie 12 godzin w najbardziej ekstremalnych warunkach jakie było sobie można wymarzyć, ale zadanie zostało wykonane.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Seria pożarów Premier reaguje

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto