Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

MM Trendy: #lifebook, czyli życie na fejsie

red
Szósta rano, niemrawo otwierasz oczy, przez chwilę dochodzisz do siebie po tym, jak budzik zamordował resztki snu. Fakt, trzykrotna drzemka nieco przeciągnęła wyrok, ale ostatecznie trzeba wstać

Obowiązki znów wzięły górę, ale zanim skierujesz się do łazienki, trzeba zerknąć, co tam nowego na „fejsbuniu”... W końcu obowiązki są najważniejsze! I tak właściwie przez cały dzień, do kawy, do śniadania, w tramwaju, w taksówce, w pracy, w kinie, w restauracji, podczas seksu, po seksie, przed snem... słowem - oszaleliśmy.

Nie mam zamiaru nikomu robić wykładów, ani tym bardziej pouczać, przecież się socjalizujemy! Cały dzień, bo internet stał się dobrem powszechnym. Według CBOS, w 2015 roku ponad 95 proc. Polaków w wieku 18-34 lata regularnie korzystało z jego dobrodziejstw. Media społecznościowe, są mediami tworzonymi przez użytkowników. I co do zasady miały ułatwiać integrację i komunikację międzyludzką, ale jak to bywa z szumnymi ideami, one nieco się wypaczają. I tak, zamiast wspierania, zaczynają zastępować naturalną komunikację. Przecież jak zostawiłem lajka Jerzykowi, to on wie, że ja wiem, że jemu się dziecko urodziło. Skoro Zośka wrzuca te swoje głupie zdjęcia z wakacji, na których widać tylko głowę, bo nie pokaże swojego cellulitu na tle pięknego zachodu słońca, to ona również wie, że ja wiem jakie są zasady i powody publikacji tych zdjęć. To nie koniec. Gdzieś w porze obiadu Franek wrzuca zdjęcia swojego super dietetycznego posiłku. Oczywiście, osobiście przygotowany, tylko ze zdrowej żywności, nomen omen tej samej, której się brzydził jeszcze dwa lata temu, bo brudne jajka ze wsi to obrzydlistwo, a niezbadane mleko od krowy to murowany zgon. Dziś trzeba być sexy, więc je tylko BIO żywność... Koszmarny #foodporn...

Na koniec dnia wall zostaje zalany wpisami z aplikacji sportowych. Kazik zrobił 100 km na rowerze! Ania przebiegła 150 km, Tadzio przepłynął Odrę... wzdłuż... I się nie rozpuścił! Cudownie! Szkoda tylko, że Tadzia, Ani, Franka czy Jerzyka nie spotkałeś od jakichś pięciu lat. Gdyby nie Facebook, to byś nawet nie wiedział, czy żyją. Hmm… a może to jednak działa? W końcu lepsza, specjalnie przygotowana, zaplanowana i obrobiona informacja, niż żadna? Może Facebook wcale nie ma być narzędziem komunikacji i wspierania relacji, tylko narzędziem do budowania własnego ego? Dowartościowania siebie i innych, którzy mienią się naszymi znajomymi?

Tylko, że ja, mimo swojego zamiłowania do Internetów, jestem nieco oldschoolowy i uważam, że znajomość to nie tylko piękne zdjęcia domu, samochodu, dziecka, obiadu, wakacji, etc. To także samo życie, które potrafi przygnieść, bo samochód okazał się kradziony, dziecko dostało ospy, obiad nie wyszedł, a w hotelu na pięknej riwierze biegały karaluchy wielkości kotów... Tylko o tym nie piszemy. Dlaczego? Bo to nie dostanie lajka, bo tym nie zapewnimy sobie dobrego samopoczucia wiedząc, że znajomym skoczy ciśnienie, gdy zobaczą, jak dobrze nam się powodzi. To co właściwie budujemy na tym Facebooku? Alternatywną rzeczywistość, w której wszyscy są piękni, mądrzy i majętni? W której wspieramy akcje charytatywne czy społeczne, bo zostawienie kciuka w górę nic nie kosztuje? Stajemy się awatarem samego siebie w wyidealizowanym świecie szczęścia i wiecznej prosperity. Czy to nie jest definicja raju? Czy raczej piekła, którego dział marketingu sprawuje się na piątkę z plusem? Właściwie to nie ma znaczenia, jeśli dzięki temu poczujemy się lepiej. Tylko trochę tych koni żal…

Dochodzi pierwsza w nocy, czas iść spać. Spoglądasz jeszcze na walla, sprawdzasz kto polubił twoje wpisy, czy może ktoś w pijackim amoku znowu opublikował manifest o tym, że świat jest podły i zły? Starasz się usnąć, mając przed oczami piękne wybrzeże, fantastyczny dom i cudowne dziecko. Nie myślisz o tym, że dom trzeba spłacać przez kolejne 30 lat, na wakacje musisz harować przez rok, a dzieciak znowu się w nocy obudzi i jutro będziesz wygląda jak zombie. Jednak nie musisz się przejmować, o tym wiedzą tylko twoi prawdziwi znajomi...

___________________________________________________________________________________

Marcin „Ganisz” Rausch
Naczelny jednego z większych portali gamingowych w Polsce www.mmo24.pl
Mąż, ojciec i gracz. Związany od lat zeświatem gier i e-sportu.

Zobacz też: Szczecin na wybiegu, czyli Fashion Expo

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto