W poniedziałek ruszył proces kobiety, która urodziła dziecko do wiadra, a potem zostawiła na śmietniku. Tyle, że nie ma pewności, czy go nie zakopała. Ciała chłopca nie odnaleziono.
Na ławie oskarżonych zasiadła 43-letnia Eleonora Z. ze Szczecina. Od półtora roku siedzi w areszcie. Panna. Wygląda na co najmniej kilkanaście lat starszą niż wskazuje metryka w dowodzie osobistym.
- Bezdzietna - powiedziała w poniedziałek na standardowe pytanie sądu o liczbę posiadanych dzieci.
W kontekście sprawy odpowiedź zabrzmiała szczególnie mrocznie.
Z zawodu jest operatorem maszyn i urządzeń przemysłu spożywczego. Ale przez sporą część życia przepracowała jako prostytutka przy drogach miedzy Szczecinem a Stargardem. To właśnie jeden z jej klientów miał być ojcem jej dziecka, które - jak twierdzi prokuratura - zabiła pozwalając, aby utopiło się w wodach płodowych w wiadrze.
Ojca dziecka miała nazwać "jakimś dziadem". Chodziło o to, że jej klientami byli m.in. mocno podstarzali panowie, niestroniący od alkoholu i mający na bakier z higieną.
- Oskarżam Eleonorę Z. , że nieustalonego dnia, między czerwcem a sierpniem 2007 roku w Szczecinie działając w zamiarze bezpośrednim zabiła swoje dziecko płci męskiej przez nieudzielnie mu pomocy i opieki bezpośrednio po urodzeniu, w ten sposób że pozostawiła je w wiadrze zwodami płodowymi, a potem zawinęła w worek foliowy i wyrzuciła na śmietnik – oskarżał przed Sądem Okręgowym w Szczecinie prokurator Maciej Jóźwiak.
ZOBACZ TAKŻE:
Sprawa zaczęła się w 2017 r. Policjanci dostali informację, że jedna z dawnych prostytutek zabiła dziecko. Nie wiadomo, skąd policjanci dostali taką wiadomość. Sprawą zajął się specjalny dział w Prokuraturze Okręgowej w Szczecinie - Cyberprzestępczości oraz Nowoczesnych Technologii Wykrywczych. To na jego czele stoi prok. Jóźwiak.
Gdy dotarli do Eleonory Z., kobieta od razu przyznała się do winy. Twierdzi jednak, że to było dzieciobójstwo, a nie zabójstwo. Powtórzyła to też dzisiaj przed sądem. To zasadnicza różnica. Za dzieciobójstwo (śmierć dziecka spowodowana zachowaniem matki pod wpływem porodu) zagrożone jest kara do 5 lat więzienia. Za zabójstwo grozi dożywocie.
Do tragedii doszło w 2007, a więc 10 lat przed tym jak policjanci dowiedzieli się o sprawie. Kobieta twierdzi, że nie pamięta, kiedy dokładnie urodziła. Dlatego prokuratura nie ustaliła konkretnego dnia ani miesiąca.
- Nie było widać, że jestem w ciąży - mówiła w śledztwie podejrzana.
W tym czasie mieszkała na działce u Wiesława Z. na wyspie Puckiej. Mężczyzna miał być jej "opiekunem", gdy pracowała jako prostytutka. W dniu porodu poszła za altanę i urodziła dziecko do wiadra.
- Wpadły też tam wody płodowe. Dziecko wpadło do wiadra główką. Żyło może pięć minut - opowiadała w śledztwie.
Wiesława Z. poprosiła o nożyczki, którymi przecięła pępowinę. Potem wspólnie z "opiekunem" włożyła dziecko do reklamówki, wezwali taksówkę i wywieźli noworodka na śmietnik przy ul. E. Gierczak.
Taką też wersję przyjęła prokuratura. Zwłok chłopca nigdy nie odnaleziono.
- Tylko Wiesław Z. wiedział, że byłam w ciąży i urodziłam - zapewnia oskarżona. Wiesław Z. odpowiada w procesie za utrudnienia śledztwa.
Z tą wersją kłócą się jednak zeznania niejakiego 65-letniego Stanisława Z. z Kobylanki. Był klientem oskarżonej. Seks mieli uprawiać nawet, gdy była w ciąży. Twierdzi, że oskarżona powiedziała mu, że zakopała zwłoki syna.
- Powiedziała mi, że urodziła, a dziecko zakopała. nie wiem gdzie , bo mnie to nie interesowało. Mówiła też, że ojcem jest jej klient, nazwała go dziadem - zeznawał Stanisław Z.
Na kolejnej rozprawie ma zeznawać psychiatra i psycholog. Eleonorze Z. grozi dożywocie.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
SĄD SZCZECIN. CZYTAJ TEŻ:
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?