Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wrocławskie SPA. Ulga dla ciała i ducha

Paulina Pacuła
Jeszcze sto lat temu Łaźni Miejskich zazdrościła nam cała Europa. Któż z nas, spacerując po coraz piękniejszych okolicach ulicy Świdnickiej, nie zwrócił uwagi na gmach z żółtej cegły przy ul. Teatralnej, gdzie dziś znajduje się Wrocławskie Centrum SPA... Otoczony spokojnymi uliczkami i oddzielony parkiem od zgiełku ul. Kołłątaja budynek od ponad stu lat jest miejscem relaksu i rekreacji.

Gmach został wzniesiony w 1897 roku przez lipskiego architekta Wilhelma Werdelmanna, w czasie boomu gospodarczego w Niemczech. Prezentował się dostojnie jak pałace renesansowe – pięknie zdobiona rzędem arkad elewacja, wieńcząca dach wieża ciśnień, oszczędna i funkcjonalna forma. Przed wojną były to pierwsze zakłady kąpielowe we Wrocławiu. Elitarne, eleganckie, z osobnym basenem dla pań i panów, Łaźnie Miejskie imponowały stylem i rozmachem. 8 tys. metrów kwadratowych powierzchni, cztery baseny, sauny, pokoje wypoczynkowe po zabiegach leczniczych, a nawet czytelnia i restauracja. Na dachu był taras widokowy, z którego roztaczała się panorama całego miasta. Był to istny raj dla ciała, ducha i umysłu.

Było się gdzie wykąpać
Nieliczni wrocławianie mieli wtedy w domach łazienki. Łaźnie publiczne pełniły zatem funkcje kąpielowe i higieniczne. – Jeszcze w latach 90. z natrysków znajdujących się w podziemiach budynku korzystał Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej. Kąpali się tutaj bezdomni. Dziś podziemia są gruntownie remontowane. W wakacje planujemy oddać do użytku nowoczesną siłownię i kompleks łaźni – mówi prezes Wrocławskiego Centrum SPA Paweł Skrzywanek.

Pływanie dla zdrowia i sportu
Budowa pierwszego we Wrocławiu krytego basenu przyczyniła się także do popularyzacji pływania jako sportu. Trenował tu wrocławski aptekarz Walter Bathe. Szybko okazało się jednak, że lepiej od sprzedawania leków wychodzi mu pływanie. Zdobył dwa złote medale na Igrzyskach Olimpijskich w Sztokholmie w 1912 roku i kilkakrotnie pobił rekord świata. Największym polskim osiągnięciem był jednak rekord świata w stylu klasycznym na 100 m pobity w 1953 roku przez Marka Petrusewicza. Tablica upamiętniająca sukces polskiego pływaka wisi na półpiętrze w holu zakładów.
– Sportowy duch pozostał – mówi dyrektorka SPA Ewa Żurawska. – Do dziś mamy baseny pływackie, ich tory są oddzielone linami, tak by można było trenować – dodaje.

A za PRL-u...
Eleganckie i modne przed wojną baseny w czasach PRL-u stały się koedukacyjne i ogólnie dostępne. – Pamiętam zaskoczenie pewnej 90-letniej wrocławianki, która pływała tu jeszcze przed wojną. Gdy usłyszała, że w obiekcie są cztery duże baseny, zdziwiła się niezmiernie. Myślała, że jest jeden (ten, z którego kiedyś korzystała) – opowiada z uśmiechem obecny prezes.
Za PRL-u ucierpiał, niestety, stan budynku. – Nie dbano o renowację zabytków. Przy malowaniu ścian ozdobne stiuki po prostu skuwano. Zniknęły również rzeźby Neptuna – żałuje Skrzywanek.

Coraz piękniej
Dziś obiekt wraca do dawnej świetności. – Chcemy utworzyć tu prawdziwe dzienne SPA. Takie jak kiedyś w Rzymie – wyśmienite miejsce dla regeneracji ciała i ducha – tłumaczy Ewa Żurawska.
Budynek ma piękne wnętrza z se-cesyjnymi dekoracjami przedstawiającymi dziwne wodne stwory, fantazyjne rośliny. Duża część obiektu jest jeszcze niedostępna. W planie są kolejne remonty. – Modernizacja basenów, wymiana wentylacji, otwarcie restauracji, remont holu – wymienia Ewa Żurawska.
Już dziś oferta SPA jest bardzo bogata. Nauka pływania, fitness, odnowa biologiczna. – Ostatnio oddaliśmy do użytku świeżo wyremontowane piętro. Oferujemy tam lecznicze kąpiele, masaże, hydromasaże, zabiegi na ciało, np. borowinowe, z błota i soli morskich.

Mieszkają u nas krasnale
Dziś Centrum SPA służy nie tylko pływakom, to miejsce inspiruje także artystów. Kręcono tu fragmenty popularnego serialu „Fala zbrodni” oraz teatr telewizji na podstawie sztuki Różewicza „Trele-Morele”. Wnętrza podziemi wykorzystał Marek Krajewski. Tam popełnione zostaje morderstwo w powieści „Festung Breslau”.
– Chętnie nawiązujemy do bogatej tradycji obiektu – opowiada Paweł Skrzywanek.
– Na aukcji w Niemczech udało mi się kupić zestaw do serwowania kawy, który należał do mojego poprzednika – jednego z przedwojennych dyrektorów Łaźni – dodaje prezes.
Centrum bierze udział w wielu miejskich akcjach. Zawędrowały tu nawet wrocławskie krasnale: Bulbulek, Ratuś, Plumplumek i Helpik. Nic dziwnego. Nie mogły ominąć tak przyjemnego i rozrywkowego miejsca.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto