Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Szczecin - miasto dla ludzi o silnych nerwach

Redakcja MM
Redakcja MM
Przyjeżdżali z różnych stron. Bydlęcymi wagonami i zdezelowanymi ciężarówkami. W centrum miasta widzieli morze gruzów z kikutami ocalałych kamienic. Na obrzeżach stały domki otoczone zielenią. Ale paradoksalnie to właśnie zrujnowane centrum było bezpieczniejsze do zamieszkania.

Wogóle wtedy, w czterdziestym piątym, Szczecin był miastem dla ludzi o silnych nerwach i mocnej woli przetrwania – uważa Stanisław Lagun, pionier Szczecina.

Wilno już nie jest polskie
Już 8 maja 1945 r. był w Dąbiu, w parę dni później znalazł się w Szczecinie. Przyjechał z niemieckiego obozu spod Kassel. Chciał dotrzeć do rodzinnego Wilna. Dowiedział się, że Wilno już nie jest polskie. Teraz polski jest Szczecin. Został.

– Tyle lat minęło a ja ciągle pamiętam te pierwsze wrażenia – opowiada. – Gruzy, ruiny, setki trupów, straszliwy odór rozkładających się ciał. Rano ulicami zrujnowanego miasta jechał wóz zaprzężony w konia i zbierał świeże trupy. Ciała chowano wszędzie, na podwórkach, zieleńcach, przy kościołach. Panował głód. Trochę kaszy i chleba można było dostać za pracę. Pracowałem przy odgruzowywaniu ulic a potem w straży pożarnej. Odbierałem telefony o pożarach. Każdej doby było ich kilka, a nawet kilkanaście. Mam niemiecki plan miasta z zaznaczonymi miejscami, gdzie się paliło. Mapa jest cała pokreślona na czerwono. Pożary wzniecali ukrywający się w ruinach hitlerowcy. Niemców ciągle było w mieście dużo, nie brakowało też Rosjan. Ci byli zajęci wywożeniem wszystkiego co się dało. Nigdy nie zapomnę widoku setek fortepianów stojących na nabrzeżu u podnóża Wałów Chrobrego. Ładowali je prosto na barki.

Podgórski – najlepsze delikatesy
W Szczecinie tworzyły się pierwsze enklawy polskości. Zawodowe grupy ze względów bezpieczeństwa trzymały się razem. Strażacy, kolejarze, pocztowcy, tramwajarze. W sierpniu 1945 r. uruchomiono dwie pierwsze linie tramwajowe.

W lipcu w Szczecinie obchodzono uroczyście 535. rocznicę zwycięskiej bitwy pod Grunwaldem. Plac, na którym odbywała się manifestacja, nazwano placem Grunwaldzkim. W październiku ukazał się pierwszy szczeciński przewodnik i informator. Nosił tytuł „Szczecin wczoraj i dziś”. W nim jest plan miasta z niemieckim i polskim nazewnictwem ulic, wykaz sklepów, restauracji, adresy lekarzy, stolarzy, szklarzy, piekarzy. Pierwsze reklamy typu „Podgórski – najlepsze delikatesy” i skromna książka telefoniczna z 4-cyfrowymi numerami. Wiceprezydent Józef Maciejewski w przedmowie do wydania napisał m.in. „Mamy pełną świadomość, że Szczecin przedstawiać będzie taką wartość, jaką wniosą weń jego obywatele”

Morze gruzów
Krystyna Łyczywek (tłumaczka, pasjonatka fotografii) przyjechała z Poznania z mamą i 3-miesięcznym synem. W Szczecinie od lipca mieszkał już mąż, Roman Łyczywek. Był radcą prawnym w Zarządzie Miasta. Pierwszym polskim adwokatem w mieście.
– Jechałyśmy niewiarygodnie zatłoczonym pociągiem. Wysiadłyśmy na Turzynie i niosąc synka w koszu do bielizny szłyśmy z mamą na ulicę Polonii Zagranicznej, obecna Rayskiego, tam było nasze mieszkanie – wspomina. – Dotarłyśmy, klucząc wśród ruin, dzięki wskazówkom wyrysowanym przez męża na kartce. Wporównaniu z Poznaniem Szczecin był bardzo zrujnowany. Nigdy nie zapomnę widoku dzisiejszej ulicy Wyszyńskiego. To było morze gruzów. Przez długie lata niepewny był los Szczecina. Pamiętam, że do mamy do Poznania wywoziłam zimowe rzeczy, bo mówiono, że któregoś dnia każą nam Szczecin opuścić z jedną walizką.

Napady, kradzieże, gwałty, rozboje
Niektórzy wyjeżdżali sami, nie mogli wytrzymać trudów życia na „dzikim Zachodzie”, bo tak wtedy nazywano Szczecin. Stanisław Lagun przypomina Anielę Bocian, która przyjechała latem i przy ul. Niedziałkowskiego otworzyła sklep spożywczy. Wkrótce został rozkradziony i zdemolowany. Rodzina cudem przeżyła i następnego dnia opuściła Szczecin.

Napady, kradzieże, gwałty, rozboje były na porządku dziennym. Marian Strugała już w maju 1945 r. otworzył restaurację. Nazywała się „Portowa” i znajdowała w obecnym budynku Teatru Polskiego. Któregoś dnia na restaurację napadło kilku uzbrojonych bandytów. Rozkradli i zdewastowali lokal, dotkliwie pobili właściciela, który zmarł.

– To jeden z setek pionierów, którzy stracili życie w powojennym Szczecinie – przypomina Stanisław Lagun. – Jesteśmy im winni pamięć. Wkwaterze pionierów na Cmentarzu Centralnym jest pochowanych 417 osób. Po wielu latach benedyktyńskiej pracy udało się ustalić nazwiska i daty śmierci 182 pionierów. Dzięki Stanisławowi Lagunowi w 1995 r. zostały one uwiecznione na 11. tablicach. Dwunasta symbolizuje pochowanych bezimiennie.

Pani Halina żadnej pracy się nie boi
Kilkunastoletnia Halina Radtke-Łabaziewicz przyjechała do Szczecina na początku lipca.

– Przyjechaliśmy z Wilna towarowym wagonem wyścielonym słomą. Cała rodzina, mama, babcia, ciotki, wujowie, kuzyni. Trzynaście osób. Jechaliśmy przez zielone dzielnice z domkami. Wysadzili nas na dworcu Niebuszewo. Straszliwe ruiny zobaczyłam potem w centrum. Moja pierwsza praca była w Państwowym Przedsiębiorstwie Rozbiórkowym. Cegły z rozbiórek zniszczonych domów układaliśmy w stosy. Potem były wywożone doWarszawy na odbudowę stolicy. Za pracę przy odgruzowywaniu można było dostać paczki UNRA. Był w nich olej, kukurydziana mąka i taka gruba czekolada. Rarytas. Babcia była zielarką. Przywiozła zWilna 360 rodzajów ziół, sprzedawała je na rynku Tobruckim albo zamieniała na chleb i słoninę. Mieliśmy co jeść. Mama z wujkiem szyli kapcie i też je sprzedawali. Ja pracowałam, potem się uczyłam i najważniejsze - śpiewałam i tańczyłam w zespole założonym przez pana Stanisława Laguna, bo to on był animatorem szczecińskiej kultury. Tworzył pierwsze domy kultury, zespoły artystyczne, dzisiejszy Teatr Pleciuga. Dzięki tym występom łatwiej było mi znieść trudną codzienność.

Pani Halina śmieje się, że jest kobietą, która żadnej pracy się nie boi. Była urzędniczką, sekretarką, rejestratorką, a najdłużej, bo aż 30 lat kierowcą. Rozwoziła garmażerkę produkowaną w przedsiębiorstwie Konsumy. Od lat jest na emeryturze, ale aktywnie uczestniczy w życiu miasta, nie opuszcza miejskich sesji, uroczystości. I powtarza: – Kochajmy pionierów, szanujmy pionierów, bo to oni swoje młode lata poświęcili na odbudowę i rozbudowę Szczecina.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto