Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Oliwa spłynęła pierwsza

Redakcja
60 lat temu, 24 kwietnia w szczecińskiej stoczni został zwodowany kadłub statku Oliwa. Było to pierwsze w Polsce wodowanie pełnomorskiego statku. Dopiero parę tygodni później, 11 czerwca, narodziła się Stocznia Szczecińska.

Późno, bo dopiero w 1947 roku tereny zdewastowanej stoczni w Szczecinie znalazły się pod polskim zarządem. Przedstawiały widok żałosny. Było to morze ruin i żelastwa. To, czego nie zniszczyły bombardowania alianckie w 1944 roku i uciekający Niemcy, zostało zdemontowane i wywiezione przez Rosjan.

Z Gdańska na pomoc

Na jednej z czterech zniszczonych pochylni stał kadłub statku. W ramach powojennych rewindykacji przypadł Polsce. Był uszkodzony przez bombę lotniczą i miał wyciętych kilka blach. Był to kadłub statku typu Hansa o długości 92 m i nośności 3000 ton. Jego budowę Niemcy rozpoczęli w 1943 roku. Takie statki były budowane seryjnie w Niemczech oraz w okupowanej Belgii i Holandii. We wrześniu 1947 rząd PRL podjął decyzję o odbudowie przemysłu stoczniowego w Polsce. W miesiąc później postanowiono dokończyć budowę Oliwy. Tak roboczo nazwano statek. Do pomocy ściągnięto stoczniowców z Gdańska i Gdyni. W Szczecinie jeszcze takich fachowców nie było. Wodną drogą śródlądową, na barkach, przypłynęły z Gdańska maszyny, narzędzia, obrabiarki i część materiałów. W grudniu zakończono łatanie poszycia kadłuba. Zamontowano prawie 50 blach przy pomocy 50 tysięcy nitów. W tamtych latach statki nitowano a nie spawano. Nitami a nie spawami łączono stalowe blachy.

- Ci, którzy uczestniczyli przy tej budowie opowiadali, że łatwiej było im później budować większe i bardziej skomplikowane statki, niż kończyć budowę tego zdewastowanego i zardzewiałego kadłuba – wspomina Zenon Płocharski, który pracę w Stoczni Szczecińskiej zaczął w 1952 roku i przepracował w**niej ponad pół wieku. – Brakowało doświadczenia, narzędzi i wielu materiałów.

Wiertacz, niter, grzejek i foranter

Zenon Płocharski przypomina, że parowiec Czułym, pierwszy pełnomorski statek zbudowany od początku w Stoczni Szczecińskiej, też był nitowany. Jego budowa trwała od roku 1951 do 1953 i była poligonem doświadczalnym dla szczecińskich stoczniowców.

– Na przełomie lat 40. i 50. zeszłego wieku, najbardziej cenionymi fachowcami w stoczni byli wiertacz, niter, grzejek i foranter - mówi Płocharski. – Niterzy stanowili stoczniową elitę. Nawet piosenki o nich śpiewano. Wiertacz przygotowywał w blachach otwory, grzejek podgrzewał nity w koksowniku, foranter przytrzymywał główkę nitu a niter go wbijał. Huk był ogromny. Nie słyszeliśmy siebie i polecenia pisaliśmy kredą na blachach, deskach, gdzie popadło. Tych zawodów od dawna już nie ma. W drugiej połowie lat 50. coraz więcej konstrukcji łączono spawaniem. A w 1958 roku Stocznię Szczecińską opuścił drobnicowiec Krynica, który był pierwszym statkiem całkowicie spawanym.

Szampan z transatlantyku Batory

Wracajmy jednakże do Oliwy. Na początku marca 1948 roku rozpoczęły się przygotowania do wodowania kadłuba. Postanowiono, że statek zostanie zwodowany a potem przeholowany do Gdańska i tam wyposażony. W Szczecinie było to niemożliwe, stocznia była wciąż bardzo zniszczona. Na uroczystość wodowania przyjechali przedstawiciele ministerstw, armatora

– Gdynia-Ameryka Line (GAL) i Zjednoczenia Stocznie Polskie. Przyjechali też czescy dziennikarze, którzy nakręcili film z uroczystości. Butelkę szampana przywieziono z transatlantyku Batory. Rozbiła ją matka chrzestna Maria Gutowska, żona dyrektora zjednoczenia. Udekorowany kadłub statku gładko opuścił pochylnię. Orkiestra zagrała hymn, zawyły syreny, brawa bili goście. Dopiero w lipcu holowniki zabrały kadłub do Gdańska. Tam do wyposażenia wykorzystano część urządzeń ze spalonego statku Warszawa II. Zdobycie całego wyposażenia zajęło bardzo dużo czasu, podobnie jak usuwanie usterek po pierwszym rejsie próbnym. Towarzystwo klasyfikacyjne Lloyd`s Register of Shipping było bardzo wymagające. W końcu w sierpniu 1950 roku statek jako drobnicowiec opuścił stocznię i wypłynął w pierwszy rejs do portów Morza Śródziemnego. Nazywał się Marchlewski. W rok później został przekazany Polskim Liniom Oceanicznym i w ich barwach pływał jeszcze 17 lat. Zestarzał się, kosztowne były jego remonty i wycofano go z eksploatacji. Statek znowu znalazł się w Szczecinie. W 1970 roku został przekazany szczecińskiemu portowi. Zdemontowano na nim część urządzeń i stał się magazynem portowym o nazwie MP-ZPS-6. Po dziesięciu latach statek- magazyn sprzedano na złom. W lipcu 1982 roku odbył swój ostatni rejs, tak jak pierwszy na holu. Holowniki odholowały go do stoczni Hamina w Finlandii.

Ten statek miał kilka nazw, kilku armatorów, nie był żadnym cudem okrętownictwa. Do historii przeszedł jako pierwszy pełnomorski statek wodowany w powojennej Polsce i pierwszy wodowany w Szczecinie po wojnie. Od tamtego czasu, czyli w ciągu 60 lat Stocznia Szczecińska zwodowała ponad 670 statków.

od 7 lat
Wideo

echodnia.eu W czerwcu wybory do Parlamentu Europejskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto