Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

MM Trendy. #Temat z okładki: Henryk Sawka. Rysownik zabawnych sytuacji [zdjęcia]

MM Trendy
Radek Kurzaj + studio
Co jest fajnego w byciu satyrykiem? Czym szczecinianie różnią się od mieszkańców Warszawy? I co złego jest we wrzeszczących bachorach - opowiada najsłynniejszy rysownik ze Szczecina Henryk Sawka. Mówi też o wyższości rysunków nad memami, odciskaniu dłoni na międzyzdrojskiej Promenadzie Gwiazd i dlaczego Jan Kaczmarek śpiewał piosenki lepiej niż Maria Callas.

Rozmawiała: Bogna Skarul / Foto: Radek Kurzaj

- Co wpisujesz w rubryce zawody?
- Rysownik.

- A nie satyryk?
- Coraz rzadziej muszę wpisywać swój zawód w różnych rubrykach. W Europie nie ma kłopotów z przekraczaniem granicy, nie ma wiz, a ostatnio jak leciałem do Stanów Zjednoczonych, to napisałem: rysownik obrazków gazetowych.

- Czyli sam określasz się rysownikiem, a przecież jesteś satyrykiem.
- W krajach anglosaskich mój zawód nazywa się dokładnie cartoonist.

- To co było pierwsze? Najpierw patrzyłeś z przekorą na świat, czy najpierw rysowałeś?
- Jedno z drugim idzie w parze. To dzieje się równoczesnie. Jest wielu ludzi, którzy świetnie malują, są grafikami, natomiast nie mają satyrycznego podejścia do rzeczywistości. To trochę tak, jak z aktorstwem. Aktor może być wybitny, ale do kabaretu przychodzi amator i to on rozśmiesza publiczność. Tak było z Zenonem Laskowikiem. On był po AWF-ie, a swoim kabaretem bił wszystkich na głowę. Tak samo piosenki Jana Kaczmarka - one są śmieszne, choć on nie miał głosu, by śpiewać. Przecież piosenka „Czego się boisz głupia” w niebanalnym wykonaniu Kaczmarka stała się hitem. Maria Callas by tego tak nie zaśpiewała. Więc satyryk i rysownik to dwa odrębne światy.

- Każdy z rysowników ma swoją kreskę. Charakterystyczną. Ty też. Ona się nie zmienia?
- Ewoluuje. Jest coraz lepsza (śmiech).

- A nie kusiło Cię, żeby na przykład bardziej zaistnieć w internecie?
- Myślałem, żeby robić memy. Ale doszedłem do wniosku, że to jest za proste. Memy zawsze się robiło, tylko nie było wtedy internetu. Pokazywało się je w szkolnych gazetkach. Memy to zresztą dziwna nazwa. Bo oznacza coś z pamięcią? A przecież to są zwykle kolaże. Robiła to już Wisława Szymborska, i to z powodzeniem. Teraz znów tworzy je każdy licealista.

- Ale w internecie jest renesans tych kolaży. Wszyscy je robią.
- Pewnie dlatego, że to jest najprostsze. Zupełnie inaczej jest z rysunkiem. Trzeba przecież wziąć piórko w rękę i stworzyć świat samemu. A mem, to jest proste dopisanie dymku. Zwykły copywriting. (w tym momencie w restauracji przy stoliku obok zaczęło krzyczeć dziecko).

- Rozprasza mnie to.
- Mnie trochę też. Jeden z moich aforyzmów, który będzie w mojej nowej książce mówi, że najgłośniej drą się cudze bachory.

- O! To książkę też wydajesz?
- Tak. To będzie książka: aforyzmy i rysunki. Ukaże się jesienią. Wydaje ją „Świat książki”.

- O czym będzie?
- To będą moje aforyzmy. O wszystkim. Bo takie są aforyzmy.

- Bardziej polityczne, społeczne?
- Wszelakie. Będą o bachorach, o politykach, o rysowaniu, o samochodach, Polakach, Niemcach i Rosjanach. O świecie.

- Jako satyryk krytycznie patrzysz na Polaków. Jaki Ci się buduje ich obraz. Jacy jesteśmy?
- Kiedyś myślałem, że jesteśmy jakąś odrębną nacją, inną niż wszystkie. Teraz wiem, że jesteśmy tacy sami, jak reszta, jak cały świat. Przekonanie narodu o swojej wyjątkowości, w złym tego słowa znaczeniu, jest złudne, bo przecież wszędzie ludzie są tacy sami. Podlegają tym samym prawom, procesom, złudzeniom i emocjom.

- Wiec my tu w Szczecinie jesteśmy tacy sami, jak na przykład warszawianie?
- Oczywiście.

- Dlatego postanowiłeś być szczecinianinem?
- Jestem w Szczecinie z wyboru.

- Dlaczego?
Dostrzegam jego zalety. Stąd jest godzina do morza, przepiękne Pojezierze Drawskie (to taka nasza perła). To także kraina jezior, lato filmowe, przepiękna Puszcza Bukowa, świetne warunki żeglarskie.

- Żeglujesz?
- Daję się zaprosić na pływanie (śmiech). No i ta Puszcza Wkrzańska. Jest przepiękna. Mam do niej 100 metrów, jeżdżę po niej rowerem i konno. Więc turystycznie wokół Szczecina jest genialnie. Poza tym ze Szczecina do cywilizacji jest 20 kilometrów (bo tyle mamy do Niemiec). Do Berlina jest 1,5 godziny, a tam jeżdżę bardzo często. Do tego widok ze Starej Rzeźni nie do przecenienia. A ostatnio mamy już Bulwary Nadodrzańskie. Rewelacja. Poza tym pojawiły się trzy knajpy piwne: Stara Komenda, Wyszak i Nowy Browar. Genialne. Sama poezja. Nic tylko mieszkać w Szczecinie.

- Jednak szczecinianie dość sceptycznie patrzą się na swoje miasto.
- Narzekają, bo jak nie ma dużych zakładów, to jest problem z pracą. Więc ja ich rozumiem. Poza tym to młode miasto. Ma zaledwie 70 lat. Dodatkowo szczecinianie często porównują się z Warszawą. A tak się nie da. Warszawa jest jedna i inne miasta nigdy nie będą stolicą. Znam wszystkie miasta w Polsce. Nastroje są bardzo podobne. Wszędzie pojawiają się takie same problemy. Nie ma co z tym walczyć. Te miasta przecież same w sobie są bardzo fajne. Niestety niektórzy mieszkańcy tych miast gapią się w telewizor i porównują się do warszawskich celebrytów. Zapominają, że to pokazywane im życie dzieje się tylko w telewizji. Trzeba raczej ich namówić, aby przestali oglądać telewizję. Niech się nie konfrontują bo to nie ma sensu.

- Kilka tygodni temu stanąłeś obok warszawskich celebrytów. Odcisnąłeś swoją dłoń na Promenadzie Gwiazd w Międzyzdrojach. Co to dla Ciebie znaczy?
- Dla mnie festiwal jest kapitalną promocja regionu. Międzyzdroje stały się miejscem kultowym. To ładna miejscowość ze specyficznym klimatem. A Festiwal Gwiazd trzeba traktować jako rodzaj biznesu dla regionu. Fajnie, że to jest tutaj. Przeniesienie festiwalu w inne miejsce się nie sprawdziło. To jest tak, jak mówił mój kolega Wojciech Hawryszuk do ludzi, którzy chcieli przenieść Famę ze Świnoujścia gdzie indziej, aby przenieśli hejnał krakowski do Warszawy. To niemożliwe. Więc Festiwal Gwiazd musi być tu.

- Nie jest to dla Ciebie wyróżnienie?
- Traktuję to wyłącznie jako dobrą zabawę. Dla mnie większym sprawdzianem była wystawa, którą świetnie przygotowała moja galeria. Po jej otwarciu wszyscy mówili, że jeszcze takiej wystawy w Międzyzdrojach nie było. Tak ciekawie zrobionej, z różnymi formami wyrazu. Dało mi to dużo do myślenia. Cieszę się, że ludzie chcą takiej satyry. A odciśnięcie dłoni na Promenadzie...

- Nie każdemu się jednak proponuje odciśnięcie swojej dłoni dla pokoleń.
- Oczywiście. I w tym kontekście to jest miłe. Tym bardziej, że ja akurat pracuję ręką (śmiech). Jednak ważniejsze jest to, czym się na taką propozycję zapracowało.

- Czas w Międzyzdrojach spędziłeś też niejako po drugiej stronie, wśród celebrytów. Oni o Festiwalu Gwiazd także myślą jak o przedsięwzięciu marketingowym?
- Różnie do tego podchodzą. Na spotkaniu po ceremonii odciśnięcia dłoni, przeprowadziłem mnóstwo rozmów z ludźmi nie z mojej branży, z artystami. Rezultatem tych rozmów jest szereg projektów artystycznych. Okazuje się więc, że takie kontaktowanie się jest wymianą doświadczeń. Podpatrywaniem, co inni robią. Oglądałem spektakle moich przyjaciół, ktoś tam inny namówił mnie do napisania monodramu. To stało się miejscem twórczym, nawet bardzo. Nie da się sztuki tworzyć administracyjne. Jeśli ludzie czują jakąś chemię i mają okazję się dogadać, to są w stanie zrobić wielkie rzeczy.

- Następnym razem może przyjedziesz do Międzyzdrojów ze swoją córką Karoliną? (grała Nel w filmie „W pustyni i w puszczy”).
- Pytano o nią już teraz, ale to jeszcze za wcześnie na festiwale. Po Uniwersytecie Warszawskim teraz studiuje w łódzkiej Filmówce i właśnie skończyła drugi rok.

- Kiedy studiowała na Uniwersytecie Warszawskim, to tęskniła za aktorstwem?
- Nie. To nie było tak. Dawno temu Danuta Chudzianka, szczecińska aktorka, powiedziała jej, że jak nie pójdzie na aktorstwo, to będzie żałowała. Doszła do wniosku, że lepiej żałować, jak się coś zrobiło niż żałować, że się nie zrobiło.

- A co słychać u syna Kuby?
- Syn jest copywriterem, kończy teraz prawo na Uniwersytecie Warszawskim. Też jest świetny w wymyślaniu dowcipów.

- Rysuje jak Ty?
- Ma talent, ale mimo moich nalegań nie bardzo chce rysować. Może to z mojego powodu. Moim zdaniem powinien.

- Życzysz mu, by został satyrykiem? To w Polsce fajny zawód?
- Satyryk to w każdym kraju fajny zawód. Trzeba tylko być tak dobrym satyrykiem, aby się dało z tego utrzymać. Trzeba być profesjonalistą. Wymaga to stałej czujności, oczytania, wiedzy o bieżącym świecie.

- A Ty miewasz w ogóle wakacje?
- U mnie trudno oddzielić, kiedy jestem na urlopie, a kiedy w pracy.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto