Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

MM Trendy. #Rozmowa miesiąca: Praca na maksa, czyli jak nie zbzikować w showbiznesie

MM Trendy
Fotografuje najlepsze modelki, przygotowuje okładki dla Playboya, współpracował z Kubą Wojewódzkim, a jego zdjęcia regularnie publikowane są za granicą. Od kilku lat szczeciński fotograf pracuje pełną parą. Nic dziwnego, że jego artystyczny pseudonim to Maxwell, czyli w wolnym tłumaczeniu - na maksa.

Tekst: Paulina Targaszewska / Zdjęcia: Maxwell

- Nikt nie mówi już do Ciebie po imieniu. Nie ma już Sebastiana, jest Maxwell. O to chodziło?
- Wymyśliłem pseudonim artystyczny, żeby się wyróżnić. Fotografów o imieniu Sebastian jest wielu, a Maxwell tylko jeden. Pseudonim powstał od dwóch angielskich słów: max i well, które w wolnym tłumaczeniu oznaczają „na maksa, wyśmienicie”. Te określenia do mnie pasują, bo w pracy, z aparatem w ręku daję z siebie wszystko. Wkładam w moją pracę mnóstwo poświęcenia i serca. Kiedy jednak odkładam aparat, kończę pracę, nie udzielam wywiadu, wtedy Maxwell znika, a pojawia się Sebastian, który np. chętnie ćwiczy tajski box. Poruszam się więc jednocześnie w dwóch światach, nazywam to kontrolowaną schizofrenią (uśmiech). Wbrew pozorom tak jest jednak łatwiej, bo Maxwell zbiera pochwały, ale też przyjmuje internetowe hejty. Dzięki temu człowiek nie bzikuje w świecie showbiznesu.

- A to bardzo trudny świat.
- Dokładnie. Jak chcesz funkcjonować w showbiznesie, a nie masz grubej skóry, to sobie nie poradzisz, zginiesz.

- Ty radzisz sobie całkiem dobrze. Współpracujesz z pięknymi modelkami, fotografowałeś m.in. Ilonę Felicjańską i Aleksandrę Szwed, przygotowujesz okładki dla Playboya, spośród wielu fotografów wybrał cię Kuba Wojewódzki, twoje zdjęcia regularnie publikowane są też za granicą. Jest sposób na taki sukces?
- Pewnie trudno w to uwierzyć, ale nie lubię opowiadać o swoich sukcesach. Jestem raczej skromny. Rynek fotografii jest obszerny, każdy znajdzie w nim swoje miejsce. Ja się skupiłem na tym, żeby robić swoje. Mój aparat to mój świat. Nie chciałem, żeby ktoś go kreował, zmieniał. Sam nad nim panuję. Dlatego nie chodziłem na żadne kursy fotograficzne, nie uczyłem się fotografii z książek. Na kursie na pewno czegoś się człowiek nauczy, ale też automatycznie przejmie styl nauczyciela, a ja chciałem być niepowtarzalny. Nie chciałem być czyjąś kopią. Początkowo inspirowałem się Terrym Richardsonem, dlatego niektórzy mnie z nim porównują. Moim fotograficznym guru jest jednak fotograf wojenny Robert Capa. Kilka razy czytałem jego biografię. Skoro on potrafił zrobić fantastyczne zdjęcie bez photoshopa, pod latającymi w powietrzu kulami, to ja - mając profesjonalną modelkę i świetny sprzęt - nie mógłbym nazwać się fotografem, gdybym w takich warunkach nie potrafił zrobić dobrego zdjęcia. A jaki jest przepis na sukces? Trzeba mieć na siebie pomysł, umieć znaleźć inspirację, lubić to, co się robi. Ja tak fotografuję, a wywiady, publikacje i sukcesy to efekty uboczne mojej pracy, a nie cel sam w sobie.

- Ale w jednym z wywiadów powiedziałeś, że masz nadzieję być kolejnym Marcinem Tyszką. Już tak nie jest?
- Poznałem Marcina Tyszkę, podziwiam go za jego prace i profesjonalizm, ale nie chciałbym nim być. Chciałbym być sobą, robić swoje zdjęcia, chciałbym sam w sobie być marką. Mam nadzieję, że jeśli zrobię komuś zdjęcia, to fotografowana osoba nie powie „byłam na sesji u fotografa", a „byłam na sesji u Maxwella". Niemniej jednak wysłuchałem z uwagą opinii Marcina Tyszki na temat moich prac, wprowadziłem w życie jego rady i jak widać się opłaciło. Najlepszego zdjęcia w historii jeszcze nie zrobiłem, ale mam nadzieję, że kiedyś w końcu się uda.

- Jakbyś określił swoje zdjęcia?
- Są świeże, rozrywkowe, energiczne. Taki jest mój styl. Na zdjęciach widać moją osobowość. Jest w nich radość, nie ma nudy. Na zdjęciach pokazuję modelkę, łapiąc chwilę. Niektórzy mówią, że zdjęcia są świetne, kiedy jest na nich piękna modelka z idealnym makijażem, starannie przygotowaną fryzurą i w sukience za kilka tysięcy dolarów. Ale takie zdjęcie bardzo łatwo wykonać. Ja stawiam sobie wysoko poprzeczkę. Wolę fotografować modelki w naturalnym wydaniu, w zwykłych, prostych stylizacjach. Takie zdjęcia najtrudniej wykonać, ale mi to wychodzi.

- A co z photoshopem?
- W obecnych czasach nie ma profesjonalnych zdjęć bez photoshopa. Retuszuje się cienie pod oczami, niedoskonałości skóry, zmarszczki. Taka jest teraz moda. Ja staram się jednak używać photoshopa w minimalnym stopniu. Wolę naturalne zdjęcia, u mnie nie ma tzw. photoplastika. Niedopuszczalne jest dla mnie podmienianie na zdjęciach ciał z twarzami. Takie coś przestaje być fotografią, a staje się jedynie grafiką.

- Mówi się, że zdjęcie wychodzi ładne, jeśli fotografowany obiekt podoba się fotografowi. To prawda?
- Właściwie tak. Jeśli fotograf poczuje swoistą chemię z modelką, zdjęcia zawsze wyjdą ciekawsze, fajniejsze.

- To dlatego pracujesz głównie z pięknymi kobietami?
- Nie potrafię fotografować mężczyzn. Wiele razy próbowałem zrobić facetowi dobre zdjęcie, ale nie wychodzi mi to dobrze. Wolę pracować z kobietami, ale nie są to tylko profesjonalne modelki. Uważam, że nie ma brzydkich kobiet. Są tylko te zaniedbane, ale kiedy dobrze się je uczesze, umaluje, przygotuje do zdjęć, na pewno uda się wykonać fajną sesję. Każda kobieta ma w sobie coś ciekawego, urzekającego - u jednej są to usta, u innej oczy albo nogi. Trzeba tylko umieć to dostrzec, podkreślić i wyeksponować na zdjęciach. Ważne jest też, żeby odpowiednio pokazać charakter modelki. Jeśli jest radosna, uśmiechnięta, pogodna, to nie ma co fotografować jej w tajemniczej scenerii. Niektórzy fotografowie próbują mieszać charakter modelki ze scenerią i zawsze wygląda to źle.

- Jak to się ma do fotogeniczności? Można zrobić ciekawy portret komuś, kto zwykle źle wychodzi na zdjęciach?
- Oczywiście. Fotograf zawsze musi wykazać się inwencją, chęcią współpracy i wyczuciem. Jeśli fotograf jest dobry, każdej kobiecie będzie potrafił zrobić ciekawe zdjęcie. To działa też w drugą stronę. Najpiękniejsza i najbardziej zgrabna modelka w rękach złego fotografa, na zdjęciach będzie wyglądać fatalnie. Dobry fotograf jest trochę jak psycholog - musi obserwować, widzieć, co się dzieje, słuchać i umieć z tego wyciągnąć wnioski.

- Zdarzały się wypadki podczas twoich sesji?
- Wielokrotnie działo się coś niespodziewanego albo pojawiał się jakiś problem. Np. dzień przed sesją sprawdzałem miejsce, w którym mam robić zdjęcia i wszystko było w porządku, a kiedy przychodziliśmy tam z już wystylizowaną modelką okazywało się, że droga jest zamknięta i cała rozkopana. Największego strachu najadłem się jednak podczas jednej sesji, w trakcie której modelka pozowała z koniem. Nagle zwierzak zaczął się dusić i prawie zdechł. Na szczęście nic poważnego mu się nie stało i ma się dobrze (uśmiech).

- Masz w portfolio zdjęcia, których się wstydzisz?
- Cały czas, kiedy cofam się do zdjęć, które robiłem pół roku czy rok temu, coś mi się nie podoba. Oglądam je i sam siebie pytam: kto mi dał aparat (śmiech). Za każdym razem wydaje mi się, że mógłbym coś lepiej zrobić, w ciekawszy sposób ukazać modelkę. Jestem wobec siebie bardzo krytyczny.

- A takie, z którego jesteś szczególnie dumny?
- Takiego jeszcze nie mam, ale wierzę, że w końcu je zrobię. Najlepiej, gdyby znalazła się na nim modelka Christy Turlington. Marzę, żeby wzięła udział w mojej sesji.

- Ale z Polski przez to na stałe nie wyjedziesz?
- Nie mam takiego zamiaru. Nie muszę wyprowadzać się na stałe z Polski, żeby moje zdjęcia były publikowane za granicą. Lubię swój kraj i rodzinny Szczecin. Mamy tu najpiękniejsze kobiety i mnóstwo miejsc do fantastycznych sesji zdjęciowych. Nawet jeśli nie będę mieszkał całe życie w Szczecinie, na pewno będę tu wracał.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto