Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

MM Trendy. Przemysław Thiele i dwa jubileusze. W sobotę specjalny koncert [konkurs]

MM Trendy
W październiku Przemysław Thiele obchodzi dwa jubileusze: po pierwsze okrągłe, 50. urodziny, a po drugie 30-lecie Kolaborantów - zespołu, który stał się legendą szczecińskiego punkrocka. Z tej okazji w Słowianinie zagra koncert, na którym zabrzmią także utwory z najnowsze płyty „Wirus międzynarodowy”.

Autor: Małgorzata Klimczak / Foto: Sebastian Wołosz / Zdzisław Jodko

Kolabonight 2016, 15 października, Słowianin, godz. 19, bilety 49-59 zł.

- 30 lat Kolaborantów na scenie muzycznej, to czas na podsumowania. Czy Kolaboranci dopiero się rozkręcają?
- Mówi się, że wszystko co mieliśmy osiągnąć, osiągnęliśmy już dawno i kontynuacja tego, to podsycanie ognia, który już nie płonie. Ja mogę mieć inne zdanie na ten temat. Myślę o tym, co się dzieje z zespołem teraz, a nie co działo się ileś lat temu. A dlaczego przyszło mi do głowy, żeby obchodzić okrągłą rocznicę? Kiedyś obchodziliśmy każdą. Na początku lat 90., co roku urządzaliśmy imprezę pod hasłem Kolabonight czy Kolabonoc. Potem pomyślałem, że lepiej spotykać się co pięć lat.

- Historia Kolaborantów to taka trochę telenowela – rozstania i powroty.
- Jak u wszystkich. Każdy zespół o pewnym dorobku artystycznym może poopowiadać o swoich rozstaniach i powrotach. One są wpisane w historie związków, a zespół to też pewnego rodzaju związek. Zdarzają się zespoły, w których relacje między ludźmi są bliskie, np. w The Beatles, gdzie muzycy byli bardzo blisko jako koledzy. W przypadku Kolaborantów wygląda to trochę inaczej, bo ludzie odchodzili z różnych powodów. Przychodzili nowi, wgryzali się w strukturę zespołu. Tak się dzieje i dla mnie to normalne.

- Kolaboranci powstali w okresie wielkiego boomu na muzykę punkową w Polsce, trochę spóźnionego w stosunku do reszty świata. Punk musi mieć odpowiednie podłoże społeczne, które powoduje bunt?
- Jeżeli w naszych piosenkach był jakiś negatywizm związany z opisywaniem rzeczywistości, to nie było wcześniej takich założeń. Nie było tak, że zakładamy zespół i będziemy walczyć z komuną. Po prostu od samego początku staraliśmy się zwracać uwagę na to, co dzieje się wokół nas. Polityka nas wtedy bezpośrednio nie dotyczyła, tylko szara rzeczywistość za oknem. Najbardziej dotykały nas bolączki związane z życiem zwykłych ludzi. Polityka była z boku. Różni działacze walczyli o wolną Polskę, a my opowiadaliśmy o tym, co nam się nie podoba. Nasz negatywizm punkowy dobrze się wpisywał w tamtą sytuację. Realia lat 80. bardziej nadawały się do tego, by negatywnie opisywać rzeczywistość. Później to się zmieniło, chociaż pewne sprawy, o których warto mówić, pozostały. Dlatego Dezerter istnieje do dzisiaj. Teraz możemy się buntować przeciwko czemuś innemu, bo jak się rozglądam dookoła, to tematów nie brakuje.

- Ale tych politycznych? Czy społecznych?
- Nie, nie politycznych. Każdy z nas obserwuje to, co dzieje się w polityce i ma na ten temat własne zdanie. Niektórzy bardzo zradykalizowane. My w dalszym ciągu nie angażujemy się w politykę, chociaż opisujemy pewne zjawiska, które mogą mieć z nią związek. Pewne ludzkie cechy nigdy się nie zmieniają. Tytuł nowej płyty, „Wirus międzynarodowy”, to fragment wyrwany z tekstu piosenki „Głupota”. Głupota to jest słowo – klucz, według którego można śmiało opisywać całą rzeczywistość. Głupota była, jest i prawdopodobnie jeszcze długo będzie.

- Przyszły lata 90., zmieniły się trochę okoliczności zewnętrzne i bunt przejęła narracja hip-hopowa. Punk już nigdy nie wrócił w takiej sile.
- My akurat w połowie lat 90. zakończyliśmy działalność. Dotarliśmy do takiego momentu, że nie chciało nam się dalej grać i mówić. Pod bunt zawsze można się podpiąć. Jakbyśmy przeanalizowali nasze teksty z lat 80., to można nas uznać za walczących z ustrojem i zbudować na tym legendę kombatantów. W latach 90. nie było już takiego zmaterializowanego wroga, przeciwko któremu ewentualnie można byłoby walczyć. A hip-hopowcy rzeczywiście przejęli rolę buntowników. Znaleźli własną niszę tematyczną. Mieli pomysł na to, o czym należy mówić. Robili to bardziej błyskotliwie niż punkowcy.

- Teraz, w kontekście obecnej sytuacji politycznej, o buncie w muzyce mówi nawet wokalistka popowa Monika Brodka.

- Jeżeli ludzie tworzący będą czuć ograniczenia z powodów politycznych lub innych, na pewno będą się buntować. To właściwie ich obowiązek. My też jesteśmy zawsze na to przygotowani. Jak ktoś będzie za mocno przykręcać śrubę, to poczuje opór. Czy to będzie opór twórców czy ludzi, którzy wyjdą na ulicę. Bardzo często rewolucje zaczynały się właśnie od twórców.

- A co dzisiaj najbardziej wkurza Przemysława Thiele?
- Teksty na nową płytę pisałem rok temu, więc duży wpływ na mnie miała rzeczywistość 2015 roku. Były jakieś wybory, coś się miało w naszym kraju zmienić na lepsze lub na gorsze. Czułem, że teksty, które napiszę, za rok mają szansę być bardzo aktualne. I chyba tak jest. Może nie są zbyt konkretne i za 100 lat nikt nie będzie potrafił rozszyfrować ich pod kątem tego, co działo się w naszym kraju. A może będą jakimś świadectwem chwili. Pasują bardzo dobrze do atmosfery, która tworzy się wokół nas. Udało się bardzo fajnie skomentować rzeczywistość i jesteśmy bardzo zadowoleni z tego materiału.

- Przemek Thiele to człowiek – orkiestra. Działasz na bardzo wielu polach, ale chyba cecha dominująca to zwierzę sceniczne. Brakuje Ci sceny, kiedy nie występujesz?
- Tęskniłem za sceną. Kiedy w 1995 roku przestaliśmy grać, zacząłem zajmować się innymi rzeczami, m.in. produkcją, tworzeniem, komponowaniem własnej muzyki. Przez długi czas nie miałem kontaktu z publicznością. Robiłem płyty, wysyłałem w świat przez internet, do znajomych. Ale przez 11 lat nie było koncertów i nie było zwierzęcia scenicznego. Decyzja o reaktywacji była podyktowana m.in. tym, że pomyślałem, że fajnie będzie wyjść na scenę, mieć za plecami fajne wsparcie kolegów z zespołu, puścić swój przekaz i zmierzyć się z publicznością.

- Jakie to uczucie wyjść po takiej długiej przerwie?
- Nie miałem strasznej tremy, ale trochę emocji było.

- Jaka jest dzisiaj Wasza publiczność? Przychodzą nowe pokolenia?
- Przychodzą różni ludzie. Nie mam klucza do publiczności. Na jednym koncercie jest garstka ludzi, a na drugim jest pełna sala. Z jednej strony przychodzą ci, którzy nas słuchali, kiedy zaczynaliśmy grać. Mężczyźni w średnim wieku przychodzą ze względów sentymentalnych. Niekiedy przyprowadzają ze sobą swoje pociechy. A te pociechy często już są dorosłe. Przychodzą trochę młodsi, którzy w latach 90. mieli naście lat. I, o dziwo, przychodzą całkiem młodzi. To tak, jak ja w latach 80. wybrałbym się na koncert Czerwonych Gitar. Ja bym się na to nie zdobył, ale oni przychodzą, chociaż nie było ich na świecie, kiedy zaczynaliśmy grać.

- Może to świadczy o tym, że przekaz Kolaborantów jest wiecznie aktualny.
- Nie wiem. A może to dla nich taki skansen? Sprawdzają, jak się kiedyś grało. Ja też obserwuję swoich dawnych idoli, którzy mają teraz po 70 lat i nadal grają.

- Skoro piosenki o miłości są zawsze aktualne, bo ludzie ciągle przeżywają te same emocje związane z miłością, to piosenki o negatywnych emocjach też są zawsze aktualne.- Jak śpiewamy o bolączkach lat 80. to też nie wszystkie są aktualne, wiec nie ma sensu ich przypominać. Na koncertach zawsze przypominamy sporo starych piosenek, ale musiałem je dokładnie przejrzeć i wybrać tylko te, które po wielu latach nadal niosą w sobie jakąś aktualność. O dziwo, są takie i kiedy je gramy, czuję energię przepływającą od publiczności. Przy jednych utworach ludzie podrygują, przy innych stoją nieruchomo jak skała i w ogóle nie reagują. To są sprawy nieprzewidywalne.

- Jako juror Festiwalu Młodych Talentów masz okazję obserwować młodzież, próbującą wejść na rynek muzyczny. Jaka ta młodzież jest?- Poziom muzyczny ludzi, którzy dziś startują, jest wysoki. Kiedyś to była amatorszczyzna, w której jednak trzymała cię jakaś siła i błyskotliwość. Dzisiaj ludzie mają instrumenty, potrafią na nich grać, bo uczyli się w szkołach albo na prywatnych lekcjach. Mają też wizję tego, co chcą robić. Nie błądzą tak, jak my lat temu dwadzieścia. To mi się podoba. A zupełnie inna kwestia, która mnie nurtuje, to czy muzyka w ogóle ludziom jest potrzebna. Cały czas się nad tym zastanawiam i nie znam odpowiedzi. Ktoś jeszcze kupuje płyty? Chce płacić za muzykę, płacić za koncerty? Coraz gorzej jest w tej kwestii i zastanawiam się, co zrobić, żeby muzycy mogli nadal egzystować, zarabiać na siebie, żeby człowiek, który poświęca ileś miesięcy życia, by tworzyć - czuł, że siły, które w to włożył, w jakiś sposób do niego wracają. Nie mówię, że od razu musi mieć wielkie sukcesy i wielkie zarobki, ale niech czuje, że to ma sens.

- Artysta zawsze musi to poczuć? Nie może tworzyć, bo tak chce? Bo lubi?
- Może. Ja tak robię już długi czas. Tak właśnie pracowałem na przełomie lat 90. Tworzyłem w domu muzykę. Przez długi czas robiłem to tylko dla własnej przyjemności i satysfakcji. Dopiero kolega powiedział mi, że chciałby moje utwory usłyszeć na płycie. On mnie przekonał do tego, żeby z muzyką wyjść w świat. Zawsze można robić sztukę tylko dla sztuki, dla samej przyjemności tworzenia czy też bólu tworzenia. Ale każdy twórca potrzebuje odbiorcy.

- Już padła odpowiedź po co tworzyć – bo ktoś chciałby włożyć płytę do odtwarzacza i posłuchać.
- Ale są jeszcze tacy, którym to sprawia przyjemność? Kiedyś był cały rytuał kupowania płyt i słuchania. Włączam muzykę, siadam, słucham. Słucham muzyki od początku płyty do końca, wsłuchuję się we wszystkie niuanse. Czy nadal są ludzie, którzy w ten sposób słuchają muzyki? Czy dzisiaj muzyka jest tylko dodatkiem do obrazka?

- To zależy czego szukamy w muzyce.
- Kiedyś artyści mieli misję, żeby edukować ludzi. Słuchaliśmy legendarnej Trójki, bo wiedzieliśmy, że tam przyjdzie nasz ulubiony prezenter i będzie prezentował naszą ulubioną muzykę. Nie wiem, czy dzisiaj media maja możliwość kształtowania gustów muzycznych.

- Kolaboranci to bardzo szczeciński zespół. Zawsze byliście stąd i nigdy nie przenieśliście się nigdzie indziej.
- Szczecińskość naszego zespołu jest duża. Ja się tu urodziłem, wychowałem, mam swoje ulubione miejsca od dziecka, czuję się z nimi związany. To nie jest jakiś ortodoksyjny patriotyzm. Po prostu czuję związek z tym miastem. A zespół był zawsze związany ze szczecińskimi klubami, jak Pinokio, później był Słowianin i inne. Wszyscy członkowie zespołu pochodzili ze Szczecina. Niektórzy potem powyjeżdżali z tego miasta, bo chcieli robić karierę, a żeby robić karierę, trzeba było opuścić to miasto. Nas też w pewnym momencie kuszono wyjazdem.

- To był kuszący moment?
- Trochę. Nie jestem takim idealistą, że się postawiłem, że tu zostanę. Tak się ułożyło i nie żałuję.

- Czy ten październikowy koncert to będzie spotkanie przyjaciół?
- Jeśli chodzi o sam zespół, to nie. Mamy aktualny skład, nową płytę. Zaczniemy od nowych utworów, a potem zrobimy przegląd starych. Zapraszamy na koncert.

Przemysław Thiele
Szczeciński instrumentalista, wokalista, autor tekstów, producent muzyczny i dziennikarz radiowy. Debiutował w zespole PF BRUT, który istniał w latach 1985–1986. W 1986 roku założył zespół Kolaboranci, którego liderem i wokalistą był aż do jego rozwiązania w 1995 roku. Zespół reaktywował I nagrał kolejne płyty. Równolegle, od 1986, współtworzy awangardowy duet Zemby. Jest pracownikiem Redakcji Muzycznej Polskiego Radia Szczecin.

Kolabonight 2016, 15 października, Słowianin, godz. 19, bilety 49-59 zł.

Konkurs!
Mamy dla Was bilety na koncert oraz zestawy płyt! Żeby je zdobyć wystarczy, że w komentarzu podacie tytuł ulubionej piosenki Lecha Janerki wraz z uzasadnieniem. Następnie prześlecie swoje dane na adres [email protected]. Na Wasze odpowiedzi czekamy do końca dnia w środę. Laureatów poinformujemy e-mailem.

Kolabonight 2016
Specjalnym gościem koncertu będzie Lech Janerka. Kolaboranci zaprosili także do udziału w jubileuszowym koncercie pilski zespół Qulturka.

Podczas koncertu będzie miała miejsce premiera nowego albumu Kolaborantów zatytułowanego „Wirus międzynarodowy”.

Szczecińscy Kolaboranci powstali w 1986 roku i przez niemal dekadę byli jednym z tych zespołów, które kształtowały wizerunek polskiej sceny niezależnej. Pierwotnie zainspirowani dokonaniami Dezertera nie byli jedynie naśladowcami szybko wypracowując własny, niepodrabialny styl, zręcznie poruszając się między punk rockiem i hardcore, zdobywając sobie uznanie publiczności, której nie wystarczają proste i łatwe piosenki.

Po okresie samodzielnego publikowania własnych nagrań, w okresie 1990-1995 grupa szybko dorobiła się czterech cenionych do dziś albumów wydanych przez firmy Arston, Universal i MTJ, pojawiła się na kilku składankach oraz licznych koncertach w całym kraju, m.in. kilkakrotnie występując na festiwalu w Jarocinie, zagrała także na warszawskim „Róbrege” i studenckiej „Famie”. Zespół dorobił się wielu hitów takich jak „Pociąg do Hollywood”, „Transparenty”, „Miłość”, „My urodzeni w latach 60-tych”, „Strażnicy moralności” czy „Powiedz coś”, który trafił na pierwsze miejsce listy przebojów Rozgłośni Harcerskiej. W tym czasie Kolaboranci stali się wylęgarnią muzycznych talentów, a byli muzycy zespołu przewinęli się przez wiele istotnych projektów (Wilki, John Porter, Albert Rosenfield, Dum-Dum, Firebirds) i do dzisiaj stanowią o wizerunku krajowej sceny rockowej występując w takich formacjach jak Hey, Dezerter czy Indios Bravos. Paradoksalnie fakt ten zaważył na losach grupy, która zawiesiła działalność w 1995 roku.

Zespół wznowił aktywność w roku 2006 jednak rok później musiał jej zaprzestać ze względu na kłopoty zdrowotne Przemysława Thiele, lidera i jedynego oryginalnego członka grupy.

Kolaboranci powrócili ponownie na scenę w roku 2009 zaliczając kolejne udane koncerty i myśląc o tym, aby z jednej strony przypomnieć się swojej starej publiczności, a z drugiej sprowokować zainteresowanie młodszych słuchaczy.

W roku 2014 Kolaboranci byli jedną z gwiazd koncertu z okazji otwarcia szczecińskiego Muzeum Przełomów.

Zobacz także: Andrzej Wajda zostanie pochowany w Krakowie

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto