Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

MM Trendy: Kulinarne tajemnice Tokyo. Takiego sushi mastera zazdrości nam cała Europa [zdjęcia]

MM Trendy
Przed rozpoczęciem pracy w szczecińskiej restauracji Tokyo Sushi'n'Grill był sushi masterem w luksusowym hotelu Grand Hyatt Erawan w Bangkoku. Choć Szczecin od Bangkoku dzieli znacznie więcej niż tylko kilometry, Kurosaki-san zakochał się w naszym mieście i postanowił zostać na dłużej. I dobrze, bo takiego sushi mastera zazdrości nam cała Europa.

Rozmawiała: Agata Maksymiuk / Foto: Andrzej Szkocki

- Czy ja też mogłabym zostać sushi masterem?
- Prawdziwym sushi masterm można zostać jedynie dziedzicząc zawód z ojca na syna. Od małego przyglądałem się, jak mój tata dobierał odpowiednie składniki, odmierzał proporcje i w końcu tworzył danie. To są lata obserwacji, lata praktyki. Robienie sushi trzeba mieć we krwi. Nie wyobrażam sobie innego zawodu, kocham to, co robię i nigdy nawet nie myślałem, że mógłbym zajmować się czymś innym.

- Czyli nie jest to zawód, którego można się nauczyć?
- Wszystko, co potrafię, nauczyłem się od mojego taty. Nigdy nie chodziłem do żadnej szkoły kulinarnej czy na szkolenia gastronomiczne. Tajemnicą każdego sushi mastera jest tradycja przekazywana z pokolenia na pokolenie. Mój syn również będzie sushi masterem. Żeby osiągnąć najwyższy poziom, trzeba ćwiczyć codziennie. Dłonie muszą być odpowiednio „wyrobione”, choćby po to, by określić odpowiednią temperaturę i konsystencję ryżu. To są rzeczy, które trzeba poczuć i zapamiętać. Tylko praktykując to codziennie można dojść do perfekcji.

- Dlaczego akurat Szczecin? Od Japonii, Tajlandii i innych egzotycznych krajów, dzielą nas tysiące kilometrów.
- Pracowałem w wielu miejscach m.in. w Bangkoku. Przed Tokyo Sushi'n'Grill zajmowałem się restauracją w Zurychu. Przyznam, że miałem mieszane uczucia co do pobytu w Europie i myślałem o powrocie do Japonii. Od wyjazdu do Azji odwiódł mnie Mariusz Łuszczewski. Zaproponował pracę, zabrał do Szczecina, pokazał miasto. Tak zdecydowałem, że tu zostanę. Polubiłem to miejsce. Restaurację Tokyo Sushi'n'Grill traktuję jak własną, jestem z nią od samego początku. Cały zespół jest dla mnie jak rodzina. Restauracja niedługo skończy dwa lata. Goście odwiedzający Tokyo są bardzo uprzejmi, przyjeżdżają tu w zasadzie z całego świata.

- Wiele mówi się o tym, że na Pana sushi goście przyjeżdżają specjalnie z Warszawy, Berlina, a nawet dalszych zakątków Europy. Jak Pan to robi?
- Mam swoje tajemnice (śmiech). Sukces restauracji buduje wiele czynników. Składniki do potraw zamawiam z Japonii. Codziennie mamy świeżego łososia i tuńczyka. Mięso musi być najwyższej jakości. Sam selekcjonuję każdy kawałek ryby, każde ziarenko ryżu. Wszystko musi być perfekcyjne. Kiedy ludzie pytają się mnie, co jest dla mnie największym wyzwaniem w kuchni, odpowiadam, że sushi. Mój zawód wymaga ciągłej kreatywności. Goście często zamawiają sushi spoza karty. Przypominają sobie smaki, które pamiętają z rodzinnych stron albo wycieczek po Japonii. Słucham ich i staram się sprostać stawianym przede mną wymaganiom. To, że goście są w stanie przebyć setki kilometrów, by zjeść sushi zrobione przeze mnie, jest dużym komplementem.

- A gdybym miała te same składniki, czy moje sushi byłoby tak samo pyszne?
- Niestety. Można mieć najlepsze składniki na świecie, ale jeśli nie zna się odpowiedniej techniki, nigdy nie przyrządzi się doskonałego sushi.

- Tak dużo obcuje Pan z japońskimi potrawami, a co z polskimi daniami?
- Kocham kuchnię japońską i jestem jej całkowicie oddany. Oczywiście próbowałem polskich specjałów, jednak to chyba nie moje smaki. Jeśli miałbym wskazać danie, które najbardziej przypadło mi do gustu, na pewno byłyby to pierogi.

- Pana umiejętności to taka mała tajemnica restauracji Tokyo, prawda?
- Można tak powiedzieć.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto