Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

MM Trendy. #Co u Pani/Pana słychać? Krystyna Pohl: Nie mam czasu być dziennikarzem

MM Trendy
MM Trendy
KRYSTYNA POHL
KRYSTYNA POHL Archiwum
Rozmawiała: Bogna Skarul / Foto: Archiwum- Co u Ciebie słychać Krysiu? - Pracuję nad kolejnymi książkami.

Mam w obróbce kilka. Kończę pisanie monografii Flisu Odrzańskiego, który w zeszłym roku odbył się po raz osiemnasty.

- Jest już więc pełnoletni. - Właśnie dlatego postanowiłam zrobić mu jubileuszowy prezent. To będzie piękna, bogato ilustrowana, albumowa monografia. Ukaże się w tym roku.

- Skąd pomysł, aby opisać akurat Flis Odrzański? - Bo to niezwykła impreza. 18 lat temu nikt nie przypuszczał, że parodniowy rejs kilkunastu uczniów z ówczesnego Zespołu Szkół Ekonomicznych nr 2 w Szczecinie, zamieni się w wielką, odbywającą się co roku imprezę. Dziś to największa wodniacka ekspedycja w Polsce. W niektórych latach była też międzynarodowa, bo brali w niej udział nie tylko Polacy.

- Kto jeszcze?- Niemcy, Czesi, Francuzi. Uczestnicy flisu płyną na stateczkach inspekcyjnych, na jachtach, żaglówkach, kajakach. Od 1998 roku we flotylli są także flisacy z Ulanowa.

- Dlaczego wymyślono Flis Odrzański? - Aby zwrócić uwagę na Odrę. Docenić jej znaczenie dla turystyki, jej piękno, bo jest to rzeka magiczna. Flis dokonał rzeczy niemożliwej. Tam, gdzie kilkanaście lat temu były chaszcze, dziś są nowoczesne przystanie, mariny, wyremontowane nabrzeża, pojawiły się nowe statki pasażerskie, wypożyczalnie sprzętu dla żeglarzy i wodniaków. Wypiękniały nadodrzańskie miejscowości. Flis Odrzański przyczynił się także do kultywowania tradycji. Flisacy z Ulanowa dbają o obrzędy, stroje, spisują przyśpiewki, dawne, kulinarne przepisy.

- To flisacy na tratwie gotują? - Naturalnie. Jest specjalne miejsce na palenisko, na kociołek, w którym warzy się słynny borszcz, nie mylić z barszczem.

- W swojej książce zamieścisz przepis na borszcz?- Nie tylko na tę zupę, ale i inne potrawy. Będzie też sporo o flisackich zwyczajach i tradycjach, bo zależy mi, aby przybliżyć je czytelnikom.

- Krysia, ale ty właściwie przestałaś już być dziennikarzem, a stałaś się bardziej pisarką, historykiem.
- Trochę nad tym boleję, że nie mogę codzienne pisać tekstów do gazet. Ale nie dlatego, że się lenię. Po prostu nie mam czasu. Pisanie książek jest zajęciem szalenie czasochłonnym, wysysającym czas jak odkurzacz.

- Mówiłaś, że pracujesz nad kilkoma książkami. Co to będzie? - Przygotowuję dwie monografie żeglarskie. W zeszłym roku ukazała się książka „Żeglarze”. Przedstawia sylwetki prawie 90 żeglarzy, nie tylko szczecińskich. Spodobała się i środowisko zamówiło u mnie dwie monografie. Jednocześnie zbieram materiał do książki o Operetce Szczecińskiej. Interesują mnie tylko te lata, kiedy znajdowała się przy ulicy Potulickiej. Cały czas poszukuję ludzi, i tych którzy tam pracowali, i tych, którzy chodzili na przedstawienia.

- Jesteś nadzwyczaj pracowita. Ile już książek napisałaś? - Jedenaście. Policzyłam przed naszą rozmową. Nie zdawałam sobie sprawy, że to aż tyle.

- Która jest ci najbliższa? - Trudno powiedzieć, bo to tak jakbyś pytała matkę, które dziecko najbardziej kocha. Ale największą frajdę sprawiły mi dwie książki: „Szczecińskie chemikaliowce” i „Wielka historia statkami pisana. 61 lat Stoczni Szczecińskiej”.

- Skąd pomysł napisania książki o chemikaliowcach? - Od wielu lat specjalizuję się w tematach morskich, wielokrotnie pisałam o stoczni. Uczestniczyłam w wodowaniach i chrztach statków. Potem te piękne statki opuszczały Szczecin i nigdy nie wracały. Namawiałam dyrekcję stoczni, by wydać album, albo chociaż widokówki z tymi statkami. Na pamiątkę. Pomógł przypadek. W 2007 roku stocznia kończyła 30-letnią współpracę z norweskim armatorem, dla którego zbudowała 24 chemikaliowce. Powstał pomysł, aby o nich napisać. I tak to się zaczęło.

- A druga twoja ulubiona książka?- To wspomniana historia Stoczni Szczecińskiej. Stoczni już nie ma. Ale udało mi się zatrzymać te ciekawe, fantastyczne lata chociaż na zdjęciach, we wspomnieniach ludzi tam pracujących. Napisałam tę książkę przede wszystkim z myślą o mieszkańcach Szczecina.  (bs)

KRYSTYNA POHL

Dziennikarka „Głosu Szczecińskiego”, „Obserwatora Morskiego”, publicystka morska, współpracownik Uniwersytetu Szczecińskiego. Morskiej tematyce jest wierna od 30 lat. Z jednakową pasją opisuje losy marynarzy, marynarskich rodzin, urodę statków, dokonania i problemy morskiej branży.

Wspiera piórem wszelkie morskie inicjatywy, m.in. zabiega o powstanie w mieście Muzeum Morskiego, Alei Kapitanów. Tropi też ciekawych ludzi i zapomniane wydarzenia szczecińskie. Laureatka licznych nagród dziennikarskich i branżowych, szczególnie ceni sobie dyplom Kapitana Żeglugi Wielkiej Honoris Causa.

Uwielbia podróże, także morskie, ale pod warunkiem, że odbywa je na pokładach statków handlowych.


Zobacz, gdzie znajdziesz nasz bezpłatny magazyn »


[Czytaj również on-line:

MM Trendy. Szczecin | Styl | Moda | Kultura. Serwis »](http://www.mmszczecin.pl/trendy)


od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: MM Trendy. #Co u Pani/Pana słychać? Krystyna Pohl: Nie mam czasu być dziennikarzem - Szczecin Nasze Miasto

Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto