Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Łaźnia wszystko umyje - o historii miejskich łaźni

Joanna Dębiec
Kierownictwo i pracownicy łaźni miejskiej przy ul. Tkackiej 10 w 1966 r.  Budynek ma być niedługo sprzedany
Kierownictwo i pracownicy łaźni miejskiej przy ul. Tkackiej 10 w 1966 r. Budynek ma być niedługo sprzedany Ze zbiorów skansenu rzeki pilicy
Kiedy w wielu tomaszowskich domach brakowało komfortu, mieszkańcy korzystali z miejskich łaźni. W pianie z mydła kwitła nie tylko higiena, ale i życie towarzyskie

O tym, jak ważna jest higiena nie trzeba nikogo przekonywać. Utrzymanie jej w XIX, a nawet XX wieku nie było jednak łatwe. Ten, kto nie miał łazienki, mył się w rzece lub korzystał z łaźni miejskich. W Tomaszowie były dwie. Wszystko zaczęło się od Antoniego hr. Ostrowskiego, który z otwartymi rękami przyjmował do rodzącego się miasta żydowskich osadników. To dla nich wybudowano rytualną łaźnię, czyli mykwę, której budynek do dziś stoi przy ul. Tkackiej 10.
Jak czytamy w "Echu Mazowieckim. Niezależnym Organie Tygodniowym" z 20 sierpnia 1927 r. Antoni Ostrowski aktem z 1829 r. zobowiązał się bez opłaty czynszu przekazać Żydom plac pod budowę bożnicy, szpitala, szkoły, kirkutu i łaźni. Mykwę zbudował zarząd gminy żydowskiej z prezesem Aleksandrem Landsbergiem na czele.

Oprócz niej przed II wojną światową istniała również łaźnia miejska. Wspominał o niej m.in. etnograf Jan Piotr Dekowski w swoim przewodniku po Tomaszowie i okolicy z 1935 r. Mieściła się u zbiegu ulic Miłej i Wesołej (Konstytucji 3 Maja). Budynek stoi tam po dziś dzień (przed nim mieści się hurtownia "Ruchu"). Jest opuszczony i zaniedbany. Budowa zakładu kąpielowego doszła do skutku dzięki kredytom Ligi Narodów, otrzymanych za pośrednictwem Naczelnego Nadzwyczajnego Komisariatu Do Spraw Walki z Epidemiami. Z akt miasta, dostępnych w tomaszowskim archiwum, dowiadujmy się, że magistrat od listopada 1921 do 4 listopada 1922 r. dostał na ten cel prawie 4, 9 mln marek. Dodatkowo Naczelny Komisariat w czerwcu 1923 r. udzielił na łaźnię kwartalną subwencję w kwocie 230 tys. marek.

Zakład uruchomiono 3 stycznia 1923 r. Najpierw bezpłatnie wykąpały się tam dzieci ze szkół powszechnych. W założeniu nie było to bowiem przedsiębiorstwo dochodowe, ale czynnik higieny społecznej, umożliwiający ubogiej ludności korzystanie z kąpieli w formie parówki, natrysków i wanien po niskich cenach. Na początku działania łaźni za wannę trzeba było zapłacić 3 tys. marek, za prysznic i parówkę tysiąc. Z akt miasta wynika, że łaźnia przy ul. Wesołej nie była czynna codziennie, nie działała też oczywiście w święta. Przed Wielkanocą 1924 r. otwarto ją we wtorek, środę, czwartek i sobotę, ale tylko do godz. 17. Jednocześnie mogło się tam kąpać 30 osób. Miały do dyspozycji osiem natrysków i trzy wanny z żelaza emaliowanego. Warunki poprawiły się jeszcze w 1926 r. Wtedy dobudowano skrzydło, mieszczące 10 kabin kąpielowych. Wmurowano też drugi kocioł parowy i zbiornik wodny. Za darmo z łaźni korzystali nie tylko uczniowie szkół powszechnych, którzy wysyłani byli na kąpiel zbiorowo, ale też dzieci do lat siedmiu i opiekunowi chorych. Raz w miesiącu kąpiel należała się także bezrobotnym członkom Stowarzyszenia Byłych Wojskowych Armii Polskiej. W łaźni pracowali posługacze kąpielowi. Taką posadę miał szanowany przez użytkowników Bolesław Aleksandrowicz. Kiedy zwolniono go w 1927 r., aż 200 osób wstawiło się za nim u prezydenta miasta.

Po 1945 r. istniała już tylko jedna łaźnia, przy ul. Tkackiej, która z rytualnej stała się miejską. W czasie wojny, jak dowiadujemy się z Kroniki Miejskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej w Tomaszowie z 1966 r., zajmowało ją wojsko. Potem łaźnią zarządzało miasto. Po generalnym remoncie, polegającym na rozbudowie budynków i kotłowni oddano ją do użytku w 1951 r. W 1952r. zakład kąpielowy przejął MPGK. W latach 60. łaźnia składała się z 28 natrysków w pomieszczeniach zbiorowych, 18 wanien, parni, łaźni rzymskiej i komory dezynfekcyjnej. Najchętniej kąpano się w wannach.
- Korzystałam z kabin, jak je nazywałam dubeltowych, czyli z dwiema wannami, w których myłam się z dziećmi raz w tygodniu - wspomina pani Wiesława Wojciechowska. Łaźnię miała po sąsiedzku. - Bilety na kąpiele dostawało się w zakładach pracy - dodaje. Do łaźni pani Wiesława przychodziła z własnym mydłem, ręcznikami i szlafrokiem.

Mężczyźni częściej korzystali z natrysków. W ten sposób o higienę dbał pan Andrzej Jagodziński, który pracował jako piekarz. - Kierownikiem łaźni w latach 60. był potężnej postury Żyd o nazwisku Śpiewak. Sprzedawał rózgi dębowe i brzozowe do biczowania podczas kąpieli. Wybrani mogli też u niego nabyć alkohol - opowiada. W pamięć zapadła mu też sauna parowa, w której cuchnęło, bo... niektórzy oddawali tam mocz. Były jednak i przyjemniejsze chwile. Chłopcy często podglądali w łaźni kobiety. - Kiedy zauważyłyśmy podglądaczy wzywałyśmy kąpielową, żeby ich przegoniła - mówi pani Janina Góra.

Latem 1953 r. za kąpiel w wannie płaciło się 4 zł, w parni i łaźni rzymskiej 3,60 zł, a pod prysznicem 1,50. W poniedziałki i niedziele łaźnia była nieczynna. Jak wyliczono w MPGK przez dziesięć lat (1952 - 1962) wykąpało się tam ponad milion osób!

Już w latach 60. planowano poszerzyć ofertę o kąpiele mineralne i błotne. Nigdy nie udało się jednak ich wprowadzić. Jak czytamy w "Panoramie Robotniczej" z 14-20 listopada 1985 r., jesienią 1984 r. łaźnię zamknięto, bo potrzebowała generalnego remontu. Wymieniono instalację elektryczną, wodociągową, odmalowano elewację zewnętrzną i pomieszczenia w środku. Łaźnię otworzono w październiku 1985 r. Można było z niej korzystać w czwartki, piątki i soboty. Oferowała już tylko kąpiele w wannach za 30 zł. Plany znów były jednak ambitne. Pani Krystyna Grochowska, kierownik obiektu, na łamach "Panoramy" mówiła, że w przyszłości w łaźni będzie sauna, zakłady fryzjerskie i kosmetyczne, a także masaże i kąpiele solankowe. Tymczasem nierentowną łaźnię wkrótce zamknięto i w latach 90. zrobiono tam halę targową... z mięsem. Na jej niszczejących murach pojawiały się ostre hasła broniących zwierząt wegetarian.

Od lat budynek dawnej łaźni przy ul. Tkackiej stoi pusty i cieszy się niesłabnącym zainteresowaniem wandali. Jest jednak dla niego szansa. Wyceniany właśnie przez miejskich urzędników, ma zostać sprzedany. Podobno interesuje się nim dwóch inwestorów. Na szczęście nabywca będzie musiał liczyć się z konserwatorem zabytków.

emisja bez ograniczeń wiekowychnarkotyki
Wideo

Strefa Biznesu: Czterodniowy tydzień pracy w tej kadencji Sejmu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tomaszowmazowiecki.naszemiasto.pl Nasze Miasto