Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

34 lata od wprowadzenia stanu wojennego. W stoczni wrzało

Marek Rudnicki
Archiwum Państwowe w Szczecinie
Dwa dni później, 15 grudnia, o godz. 1.05 do świetlicy stoczniowej wtargnęła spec grupa, która zatrzymała komitet strajkowy, w tym przywódcę ogłoszonego strajku, Andrzeja Milczanowskiego

12 grudnia 1981 r. nadawanie wieczornego filmu w telewizji zostało przerwane. Ekran zaczął „śnieżyć” nie pokazując żadnego obrazu. Zaraz po tym na wizji pojawiła się zdenerwowana speakera, która bez żadnych wyjaśnień stwierdziła krótko:

- Na tym kończymy program. Dobranoc państwu.

Ekran ponownie zajaśniał białym światłem.

Praktycznie z tą chwilą zaczął się stan wojenny.

Zaskoczenie i niedowierzanie

- Telewizję oglądaliśmy razem z Basią - wspomina Wojciech Duklanowski, wówczas przewodniczący komisji zakładowej Solidarności w Fabryce Kontenerów Unikon i jednocześnie członek zarządu regionu zachodniopomorskiego Solidarności ds. informacji i planowania. - Zdziwiło nas to, ale że niejednokrotnie zdarzały się zakłócenia w nadawaniu programu, raczej nic nas nie zaniepokoiło.

Większą czujność i przewidywanie przejawił jego brat, Leszek (wiceprzewodniczący komisji oddziałowej zarządu portu, po 1989 r. wieloletni radny). O czwartej nad ranem dotarł do mieszkania Wojtka i już od progu zawołał:

- Wprowadzili stan wojenny.

Łapanki już w sobotę

W Gdańsku odbywało się posiedzenie Komisji Krajowej Solidarności. W sobotę do domu wyjechali delegaci ze Szczecina.

- Wracałem w dobrym nastroju - wspomina Stanisław Kocjan, sekretarz zarządu szczecińskiego regionu. - Wałęsa coś bąkał o dziwnych ruchach oddziałów milicji i wojska, ale uznałem to za działania lokalne. Nikt się tym nie przejmował. Analizowałem to, co było dla nas istotniejsze. Chodziło o uchwałę dyscyplinującą naszych doradców i ekspertów w taki sposób, że teraz mogli zabierać głos podczas obrad Komisji Krajowej wyłącznie za zgodą większości obradujących. Do tej pory dochodziło do dziwnych sytuacji, gdy próbowali coś narzucać i w imię czegoś, o czym nie wiedzieliśmy. Miałem nadzieję, że ta uchwała zapobiegnie „ustawkom” i innym sztuczkom, które forsowały decyzje wygodne dla „frakcji”. Gdy z tym pomysłem wyszedłem na forum, nie przysporzył mi to sympatii doradców. Widziałem bardzo kwaśną minę Bronisława Geremka. Nawet nasz Staś Wądołowski niezadowolony burczał, że teraz doradców zdobędziemy chyba z łapanki.

Informacje się potwierdzają

Grzegorz Durski, wówczas członek Prezydium KZ Stoczni wspomina, że to właśnie z Gdańska przyszło ostrzeżenie, że może do czegoś dojść i trzeba mieć się na baczności.

W zarządzie regionu Solidarności trwały już stałe dyżury. Durski pełnił go w nocy z piątku na sobotę. Około godziny 15 kierowca służbowej „Nysy” odwiózł go do domu przy ulicy Santockiej.

- Zauważyliśmy, że po osiedlu kręci się bardzo dużo wojskowych w pełnym oprzyrządowaniu - wspomina. - Zachowywali się tak, jak by czegoś lub kogoś szukali. Skojarzyłem to z ostrzeżeniami z Gdańska. Kazałem kierowcy wracać na ul. Małopolską do regionu. Po przyjeździe uprzedziłem kolegów, co widziałem. Prosiłem, aby byli czujni, bo chyba rzeczywiście coś się szykuje. Skontaktowałem się też ze Staszkiem Zabłockim, przewodniczącym komisji zakładowej stoczni. Był chory na serce, a tego dnia bardzo poważnie zaniemógł.

Uspokojony, że zrobił wszystko, pojechał nie do domu, ale na wszelki wypadek do teściów, którzy mieszkali wówczas w Policach.

Miał nosa. Jeszcze tego samego dnia o północy w sobotę funkcjonariusze milicji i SB załomotali do jego mieszkania na ul. Santockiej.

Niepewność, co robić

- Około godziny drugiej w nocy z 12 na 13 grudnia obudziła nas sąsiadka, pani Luiza Kamińska z Portowej Komisji Zakładowej Solidarności - wspomina Leszek Duklanowski. - Powiedziała, że wprowadzili stan wyjątkowy i aresztowali jej męża, który był przewodniczącym Solidarności w PŻM.

Żona Grzegorza Durskiego po wizycie funkcjonariuszy SB, którym powiedziała, że nie wie gdzie jest mąż, bo nie wrócił na noc, odczekała chwilę. A następnie upewniwszy się, że esbecja nie zostawiła żadnego „cienia”, pobiegła do kolegi, który miał samochód, Syrenę. Razem z nim przyjechali po Grzegorza do Polic. Powiedzieli mu o wprowadzonym stanie wojennym.

- Odwieźli mnie do stoczni - opowiada Grzegorz. - Była już obstawiona. Przed główną bramą stała milicyjna czujka. Przewidując różne możliwości, przygotowaliśmy specjalne przejście alarmowe, o którym mało kto wiedział. To przez nie dostałem się na teren stoczni.

W stoczni wrzało. Wszyscy zadawali sobie pytanie, co w tej sytuacji robić. Z Gdańskiem nie było połączenia. Jedyną osobą ze ścisłego zarządu regionu był Mieczysław Ustasiak, który powinien objąć kierownictwo. Pozostali nadal przebywali w Gdańsku na posiedzeniu komisji krajowej.

Później okazało się, że Stanisław Wądołowski, który był wiceprzewodniczącym Komisji Krajowej, został aresztowany w chwili, gdy próbował wydostać się z Gdańska.

Zwinęli nas po drodze

- Wracaliśmy z Marianem Jurczykiem (przewodniczący Solidarności w zachodniopomorskim - MR) i Ryszardem Bogaczem (członek prezydium Komisji Krajowej - MR) samochodem - przypomina tamte chwile Stanisław Kocjan, wówczas sekretarz regionu. - Nagle kierowca zahamował, bo drogę przegradzała milicyjna „suka”. Dwóch mundurowych kazało naszemu kierowcy, Tadziowi Laskowskiemu, jechać za „suką” do Stargardu, bo niby potrącił rowerzystkę. Marian wkurzył się, próbował tłumaczyć, że nic się takiego nie zdarzył, ale nie słuchali go.

W Stargardzie zamknięto ich w celi. A po tym skuto kajdankami i wepchnięto do auta. Nic nie tłumaczono. Samochód ruszył, a po wyjechaniu z miasta wjechał w las.

Atmosfera gęstniała z minuty na minutę. Gdy samochód zatrzymał się, a z naprzeciwka najechał inny i milicyjni kierowcy mrugnęli do siebie światłami, napięcie wzrosło.

W pewnym momencie z tego drugiego wysiadł uzbrojony mężczyzna i wręczył dowódcy pilnujących ich funkcjonariuszy SB szarą, grubą kopertę.

- Spojrzeliśmy z Marianem po sobie i obaj pomyśleliśmy o tym samym - Kocjan kręci głową na wspomnienie tamtej chwili. - Noc, nie ma świadków, uzbrojeni faceci, pomyśleliśmy, że zaraz nas rozwalą.

Nic takiego nie stało się. Zawieziono ich do więzienia w Goleniowie.

Telefony nie działały

Urwała się łączność między poszczególnymi komisjami zakładowymi. Centrale telefoniczne zostały wyłączone.

- Rozpocząłem „kolędowanie” po znajomych i kolegach - przypomina Leszek Duklanowski. - Udałem się do bratowej Eli, szefowej Solidarności w Spedrapidzie, szwagierki Krysi Bodnar, przewodniczącej Ogólnopolskiej Sekcji Solidarności Urzędów Celnych. O czwartej nad ranem wyrwałem ze snu brata Wojtka.

W stoczni zebrało się obok Mieczysława Ustasiaka kilku członków zarządu regionu. Prócz Grzegorza Durskiego i chorego Stanisława Zabłockiego na miejscu była też Maria Chmielewska i Andrzej Milczanowski.

- Mietek wycofał się, jakby zrezygnował, poddał się psychicznie - mówi Grzegorz Durski. - Nie oceniam go, bo każdy ma swoją odporność. Powołaliśmy komitet strajkowy. Poprosiłem Andrzeja Milczanowskiego, by przygotował wystąpienie do ludzi na wypadek ataku na stocznię. Przygotował to wystąpienie razem z Marysią. Gdy wojsko zaatakowało stocznię, wygłoszone przez Andrzeja słowa były tak wyraziste i podnoszące na duchu, że ludzie przestali się bać, choć powinni.

Szczecin pamięta

W Szczecinie uczczona zostanie pamięć o wydarzeniach w stoczni w 1981 roku. O godzinie 12 nastąpi złożenie kwiatów przed bramą Stoczni Szczecińskiej; ul. Andrzeja Antosiewicza 1.

Z kolei o godzinie 18 Porozumienie Środowisk Patriotycznych zapowiada manifestację.

- Porozumienie Środowisk Patriotycznych zaprasza na Pikietę Antykomunistyczną, czyli upamiętnienie 34. rocznicy wprowadzenia w Polsce stanu wojennego. 13 grudnia 2015 r., o godz. 18:00, na Placu Grunwaldzkim w Szczecinie, m.in. przypomnimy zbrodnie komunistów, odczytany zostanie Apel Pamięci, złożymy kwiaty pod tablicą poświęconą ofiarom stanu wojennego. Wspomnimy również ofiary komunistów z grudnia 1970 roku, z wydarzeń w Szczecinie i na całym Wybrzeżu. W tym roku obchodzimy 45. rocznicę zrywu szczecinian przeciwko komunistycznej dyktaturze. Dyktaturze, która poniosła za sobą tyle ofiar. Tych zbrodni również nie możemy zapomnieć. Prosimy o przyniesienie symbolicznego znicza, który symbolizować będzie zbrodnie komunistyczne dotyczące stanu wojennego i innych lat czerwonego terroru.

Upamiętnić stan wojenny i jego ofiary można również bez wychodzenia w z domu. Szczeciński IPN zachęca do wystawienia w oknach zapalonych świec o godzinie 19.30. Szczecin pokaże, że pamięta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński